- Mógł pan zostać bohaterem, ale i tak w klubowych statystykach przejdzie do historii.
- Dlaczego?
- Bramka przez pana zdobyta ma numer 30. Tyle właśnie goli strzeliła Chojniczanka na własnym boisku w poprzednim i obecnym sezonie.
- Miło słyszeć. Piłka to jednak dyscyplina zespołowa. A ja mam taką naturę, że dobro drużyny liczy się przede wszystkim. Co z tego, że gol cieszy, kiedy schodzę z boiska zawiedziony.
- Remis to też dobry wynik; uzyskany zresztą z bardzo silnym rywalem. Poza tym pozostajecie nadal bez porażki na własnym stadionie.
- To tym bardziej powinniśmy ustrzec się takiego błędu. Gapiostwo, chwila dekoncentracji, a potem takie
żałosne skutki.
Przeczytaj też: Chojniczanka zremisowała z Miedzią Legnica [szczegóły]
- Czym można tłumaczyć, że po udanej pierwszej połowie coś w was pęka?
- Nie chcę tego komentować.
- To proszę powiedzieć, czy przyjście do Chojniczanki to była dobra decyzja?
- Trafiłem do dobrego klubu, poukładanego organizacyjnie i z ambicjami sportowymi. Chciałbym być co najmniej tak samo skuteczny, jak w Zniczu Pruszków. Napastnika rozlicza się wyłącznie ze strzelonych goli.