CALISIA KALISZ - ELANA TORUŃ 1:2 (1:2)
Bramki: Odunka (21) - Młodzieniak (28), Grudzień (41).
ELANA: Osiński - Czarnecki, Więckowski, Wróbel, Bartkiewicz - Grudzień, Młodzieniak, Mądrzejewski (60. Świderek) - Mikołajczak (65. Zamara) - Sędziak (75. Nowasielski), Iheanacho.
Sędziował: Artur Mital (Mazowiecki PZPN).
Widzów: 800.
Żółte kartki: Grudzień, Sędziak, Czarnecki, Świderek.
Calisia radzi sobie całkiem nieźle, jak na beniaminka i nikt w Toruniu nie lekceważył rywala.
Początek dla gospodarzy
Trener Dariusz Durda zgodnie z oczekiwaniami dał szansę w środku pola Pawłowi Mąd-rzejewskiemu, za to w bramce nadal stał Łukasz Osiński. W składzie zabrakło jednak Karola Lewandowskiego, który nie doszedł jeszcze do pełnej formy. Jego miejsce w wyjściowej "jedenastce" zajął tym razem Kelechi Iheanacho, a tym samym Durda musiał zmieścić jeszcze drugiego młodzieżowca. Na środku obrony ustawił więc powracającego po kontuzji Rafała Więckowskiego
Pierwsza połowa rozgrywana była pod dyktando Elany, choć to gospodarze pierwsi strzelili gola. W 21. minucie Osińskiego pokonał Nigeryjczyk Samuel Odunka, pozyskany latem z Odry Wodzisław.
Niepotrzebne nerwy
Radość kibiców gospodarzy była intensywna, ale krótka. Już w 28. minucie rosnącą formę strzelecką potwierdził Adam Młodzieniak. Energetykowi Rybnik strzelił gola z 30 metrów, wczoraj pokazał, że także ze stojącej piłki potrafi mocno huknąć i pięknie wykorzystał rzut wolny.
Gospodarzom puściły nerwy. Receptą na zwycięstwo ekipy Grzegorza Dziubka miała być ostra i agresywna gra, ale jeden z gospodarzy trochę przesadził i w 37. minucie zarobił drugą żółtą kartkę. Liderowi tabeli takich okazji nie wypada marnować. Już cztery minuty później do bramki trafił Tomasz Grudzień.
Więcej skuteczności
Taka zaliczka okazała się wystarczająca w drugiej połowie. Osłabiona Calisia nie była w stanie poważnie zagrozić bramce Elany. Za to po drugiej stronie murawy działo się znacznie więcej ciekawych rzeczy.
Torunianie co prawda specjalnie nie forsowali tempa, ale i tak powinni strzelić więcej bramek. Bliski drugiego trafienia w meczu był Grudzień, którego efektowne uderzenie "nożycami" odbił bramkarz. Kelechi Iheanacho nie trafił z ostrego kąta do pustej bramki, a rezerwowy Wiaczesław Zamara groźnie uderzał z dystansu. Na razie tym razem nieskuteczność się nie zemściła.
- Jedyny problem tego meczu to niewykorzystane sytuacje, których było mnóstwo. Bałem się, żeby w końcówce gospodarze nie strzelil nic przypadkowego. Mój zespół jednak nie pozwolił rywalom na wiele, wygraliśmy doświadczeniem i spokojem - podsumował trener Dariusz Durda.
Czytaj e-wydanie »