Zimowa powódź na Noteci dotknęła również gospodarstwo Bożeny i Leszka Śliwińskich z Wielowsi. Pod wodą znalazła się cała ich łąka. Nie mogli więc wystąpić o unijną dopłatę. Nie zebrali też ani jednego balota siana dla swoich krów. Nie mieli za co wykarmić bydła, więc systematycznie je wysprzedawali.
Przeczytaj także:
Chojnice. Kto odpowie za szkody?Ile kosztuje byk?
Gdy pani Bożena dostała z urzędu zaświadczenie, że za tą zalaną łąkę należy jej się 406 złotych, roześmiała się.- Mówiłam wówczas, że złapię te krowy na łańcuch i zaprowadzę pod ratusz. Niech mi za te pieniądze przetrzymają bydło przez zimę. Wiosną je odbiorę - opowiada. Wkrótce okazało się, że nie dostanie nawet i tych 406 złotych. Choć sytuacja w gospodarstwie znacznie się pogorszyła: przymrozki zniszczyły jej prawie całe zbiory truskawek.
Komisje z urzędu znów zaczęły objeżdżać gospodarstwa i szacować straty od nowa. - Do mnie komisja nie dotarła. Nikt ze mną nie rozmawiał - żali się pani Bożena. Protokół z prac komisji jednak do niej dotarł. Zdębiała, jak zaczęła go czytać.
- Wyliczono, że truskawki przyniosły mi 3987 złotych przychodu - opowiada. Pokazuje fakturę, z której wynika, że na resztkach truskawek zarobiła 1792 zł. - Z protokołu wynikało, że byk, którego sprzedałam, przyniósł mi 3142 złote przychodu - kontynuuje. Na fakturze "jak byk" napisano, że dostała za niego tylko 2181 zł.
Z wyliczeń komisji wynika więc, że kredyt klęskowy jej się nie należy. - Nie dziwię się, że tak jest, skoro wyliczenia prowadzi się w tak dziwny sposób - wyznaje. Ma żal, bo słyszała, że inni kredyt mają dostać, choć na brak zbiorów nie narzekali. - Ja nie muszę go otrzymać. Niech jednak będzie sprawiedliwie: albo wszyscy albo nikt - kończy.
Wytyczne przyszły z góry
Sprawami szacowania strat w gminie Pakość od początku zajmował się Marek Nieznalski, pracownik Ratusza. Od razu przyznaje, że komisja nie spotkała się ze wszystkimi rolnikami, bo i nie musiała.- Wiemy, gdzie rolnicy mają plantacje. Gdybyśmy musieli spotykać się z każdym, kontrola przedłużyłaby się o dwa miesiące. Mąż pani Śliwińskiej podpisał protokół w moim biurze. Wówczas nie miał zastrzeżeń - broni się.
Tłumaczy, że niektóre wyliczenia zawarte w protokole mogą dziwić rolników. - Są to szacunkowe ceny uśrednione z ostatnich pięciu lat. To nie my ustaliliśmy taki sposób wyliczeń, ale minister rolnictwa - dodaje.
Zaznacza, że o pomoc mogli się ubiegać wyłącznie rolnicy, u których starty wyniosły powyżej 30 procent średniej rocznej produkcji rolnej z ostatnich 3 lat. Brane były pod uwagę dochody ze wszystkich upraw oraz produkcji zwierzęcej.
Ostatecznie wnioski o kredyt klęskowy spowodowany przymrozkami złożyło 34 rolników. 22 zakwalifikowało się do tego, by otrzymać pomoc. Straty spowodowane powodzią zgłosiło 97 rolników. Pomoc ma otrzymać 21 z nich.
Czytaj e-wydanie »