Marcin i Justyna chodzili do jednej klasy w inowrocławskim "Gastronomiku". Przyjaźnili się. Wiele wskazywało nawet na to, że on się w niej podkochiwał. Feralnego dnia wybrali się razem na spacer do Solanek. W okolicy torów kolejowych udusił ją, a ciało ukrył w wagonie towarowym. Potem zgłosił się na policję i opowiedział o tym, co zrobił.
Przeczytaj także:Dramat w Inowrocławiu. Zabił Justynę, bo ją kochał
Ich znajomi sugerowali, że zamordował ją, bo odrzuciła jego miłość. - Z SMS-ów oraz relacji kolegów wynika, że zawiedziona miłość mogła być powodem tej tragedii. Jednoznacznie jednak nie można się w tej sprawie wypowiedzieć - zaznacza prokurator Andrzej Nowak.
Zwraca uwagę na ciekawy wątek. Okazuje się, że Marcin N. przyznał się do sprawstwa. Nie czuje się jednak winny. - Twierdzi, że wstąpił w niego demon. Działał pod jego wpływem - relacjonuje prokurator. Marcin N. w swoich zeznaniach wskazuje nawet, że tym demonem jest Banshee - zwiastująca śmierć zjawa w kobiecej postaci, znana z mitologii irlandzkiej.
Marcin N. przez 8 tygodni przebywał na obserwacji w szpitalu psychiatrycznym. Lekarze stwierdzili, że jest zdrowy i poczytalny. Może więc odpowiadać przed sądem. Akt oskarżenia jest jeszcze przygotowywany. Prokuratura zebrała bardzo obszerny materiał dowodowy. Do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy trafi on w przyszłym tygodniu.
Zobacz jesienny Inowrocław w obiektywie użytkownika MMInowroclaw.eu
Czytaj e-wydanie »