Rodzina Gadomskich mieszka w Józefkowie, w gminie Skępe. A właściwie mieszkała do czwartkowego wieczoru. Po dwudziestej drugiej Mariusz Gadomski zszedł do pomieszczenia, gdzie znajduje się piec centralnego ogrzewania. - Ja byłam w łazience, dziewczynki już spały - wspomina Izabela Gadomska. - Nagle rozległ się huk. Wybiegłam z łazienki i zobaczyłam, że mężowi palą się włosy, twarz, piżama... Chwyciłam ręcznik i zarzuciłam mu na twarz... - opowiada łamiącym się głosem kobieta.
Przeczytaj także:Pożar w Kauflandzie w Bydgoszczy. To było podpalenie?
Dzieci - starszą Zuzannę i młodszą, chorą na porażenie mózgowe Alicję - pani Izabela podawała mężowi przez okno. Dopóki z bólu nie stracił kontaktu z rzeczywistością. - Był w jakimś szoku, piżama dosłownie wtopiła się w ciało - mówi Izabela Gadomska.
- W domu było pełno dymu, ogień się rozprzestrzeniał. Modliłam się do Boga żebym, zanim wyskoczę przez okno do dzieci i męża, znalazła telefon komórkowy. Trzeba przecież wezwać kogoś na pomoc! Mimo iż straż pożarna przyjechała szybko, domu nie udało się uratować. W zgliszczach odnaleziono portfel z nadpalonymi pieniędzmi. Poza tym nadpalonym portfelem Gadomskim nie zostało nic.
Więcej o tragedii w Józefkowie i o tym, jak można pomóc pogorzelcom w papierowym, wtorkowym wydaniu "Gazety Pomorskiej"
beta.pomorska.pl w zupełnie nowej odsłonie. Czekamy na opinie
Czytaj e-wydanie »