"Thymos. Sztuka gniewu" to przegląd artystycznych manifestacji gniewu w Polsce w XX i XXI wieku. Kurator, który sam dobrał prezentowane dzieła i współtworzył aranżację plastyczną wystawy, wyjaśnia, że jego inspiracja miała charakter polityczny. - Po katastrofie smoleńskiej poczułem, że muszę odreagować działania polskiego rządu, który tworzą handlarze i tchórze - mówił bez ogródek podczas spotkania z dziennikarzami, poprzedzającego otwarcie "Sztuki gniewu". - Gniew w narodzie trwa, bo sytuacja jest niejasna.
Przeczytaj także:Wspomnimy Wojciecha Siemiona
W największej sali Centrum Sztuki Współczesnej znalazło się ok. 120 prac polskich artystów. Są zarówno dzieła klasyków: Zbigniewa Libery czy Romana Opałki, jak i artystów młodego pokolenia, np. Karola Radziszewskiego. Choć wystawa zawiera prace twórców reprezentujących różne nurty i poglądy, umieszcza je w czytelnym kontekście politycznym. Są na przykład dwa nieocenzurowane teledyski Behemotha, ale wyświetlane po stronie "wrogich sił zagrażających Polsce". Naprzeciwko, po stronie obrońców narodowej suwerenności, pokazywany jest dokument "Krzyż" Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego. - Moja wystawa ma charakter historyczno-polityczny - przyznaje kurator i nie przejmuje się zarzutem, że stoi po stronie konkretnej partii. - Wiem, że taki zarzut padnie, bo jasno określam swoje poglądy - narodowościowe i niepodległościowe - mówi. - Uważam premiera Tuska za zdrajcę, popieram "Solidarnych 2010".
Paweł Łubowski, dyrektor CSW nie obawia się kontrowersji. - Poglądy kuratora wystawy to jego prywatna sprawa, sama ekspozycja jest moim zdaniem apolityczna - mówi. - Kazimierz Piotrowski chciał sprowokować, ale pluralizm został w moim odczuciu zachowany, obok filmu Jana Pospieszalskiego mamy teledyski Behemotha.
Czytaj e-wydanie »