Przypominamy, w ostatnią sobotę w jednym z gospodarstw w Murucinie (gm. Sicienko) znaleziono 24 martwe gołębie i psa. O nieżyjących zwierzętach zawiadomił policję mieszkający tam Damian Danielewski, konkubent właścicielki posesji, bo - jak twierdził - nie mógł już patrzeć na to, co się dzieje.
Przeczytaj również: Psy i gołębie zagłodzone na śmierć. Makabryczne odkrycie w Murucinie
Niestety, właścicielki nie było na miejscu i jak się dzisiaj dowiedzieliśmy, prawdopodobnie od dwóch lat już tam nie mieszka. To kłóci się z tym, co twierdzi Danielewski.
- Opowiadał mi, że kobieta bywa w gospodarstwie i że większość gołębi (hodowla liczy ponad pół tysiąca ptaków) należy właśnie do niej, dlatego ich nie karmił - mówiła Irena Janowska, prezes bydgoskiego Towarzystwa Pomocy Zwierzętom "Animals", która była w sobotę (5 listopada) na miejscu.
Sprawa jest o tyle dziwna, że łączy się z wydarzeniami, jakie w tym samym gospodarstwie miały miejsce na początku października. - 13 października policjanci otrzymali zgłoszenie o tym, że w obejściu tego gospodarstwa leżą cztery martwe szczeniaki - poinformował asp. szt. Maciej Osinski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Podejrzewano, że zmarły z powodu odstawienia od matki.
Martwe szczeniaki przekazano do badania wojewódzkiemu lekarzowi weterynarii. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że prawdopodbnie zmarły w wyniku urazów, spowodowanych biciem.
- Prawdopodobnie w czwartek będą znane wyniki sekcji zwłok martwych ptaków - mówi Janowska. - Wtedy dowiemy się czegoś więcej.
- Obiema tymi sprawami, zarówno tą z 13 października, jak i tą z soboty, zajmuje się prokuratura - powiedział Osinski. - Obecnie prowadzone jest dochodzenie.