Toruńska policja przyznaje: do gwałtów rzeczywiście doszło. Dwie torunianki zgłosiły, że zostały zaatakowane w czwartek, 10 listopada. Obie w tej samej części miasta: jedna przy zajezdni przy ul. Sienkiewicza, druga w pobliżu ul. Bielańskiej.
Dziewczyny zostały zwabione w ustronne miejsca podstępem. Nie znały wcześniej sprawcy - lub sprawców, bo policja nie przesądza, że obu przestępstw dokonał ten sam człowiek. - Nie można wykluczyć, że przestępców było dwóch - przyznaje Wioletta Dąbrowska, rzeczniczka toruńskiej policji. - Bierzemy jednak pod uwagę możliwość, że obu czynów dokonała jedna osoba.
Przeczytaj także: Gwałt koło "Crazy". Ludzie są zszokowani
Sprawą zajęła się również toruńska prokuratura. Uniwersytet Mikołaja Kopernika, którego studentką była jedna z pokrzywdzonych torunianek, zaoferował też pomoc psychologiczną.
Studenci mieszkający w pobliskich akademikach przesyłają sobie ostrzeżenia na forach internetowych i Facebooku: "Uważajcie, jak będzie szli przy akademikach na Bielanach. (...) Zgwałcono dziewczynę. (...)Parę dni temu okradziono dwóch chłopaków, (...) dziewczyna z DS10 wieczorem wynosiła śmieci i została zaatakowana (...). Uważajcie, bo nie warto ryzykować".
To nie pierwszy gwałt, do jakiego doszło w tej części miasta. Do tej pory torunianie pamiętają głośną sprawę z 2009 roku, kiedy to gwałciciel zaatakował dziewczynę w lasku przy ul. Bema. Podejrzanego nie udało się zatrzymać. Prokuratura zdecydowała się umorzyć śledztwo.
Do października 2011 r. toruńscy policjanci odnotowali 7 gwałtów. Sprawcy wszystkich zostali wykryci.
Czytaj e-wydanie »