O tym, że władze gminy Koronowo chcą zlikwidować szkoły - w Łąsku Wielkim i Witoldowie - gruchnęło krótko po wyborach samorządowych. Ostatecznie radni głosując przeciw uchwale intencyjnej uratowali szkołę w Witoldowie. Tej w Łąsku Wielkim nie udało się uratować.
Przeczytaj także:Gmino, nie zapominaj o wsi!
Uchwała Rady Miejskiej przeszła jednym głosem. Tylko dlatego, że na sesji przewodniczący rady - po zasięgnięciu opinii ratuszowych prawników - utrącił z udziału w głosowaniu przewodniczącego komisji oświaty Henryka Borowicza z Wierzchucina Królewskiego. A ten radny niczym Rejtan bronił szkoły w Łąsku Wielkim.
Borowicz jest emerytowa- nym nauczycielem dorabiającym w szkole właśnie w Łąsku Wielkim. Miał więc interes - twierdzili prawnicy - by głosować przeciw jej likwidacji.
Radny uchwałę zaskarżył do wojewody. Skutecznie. Bo została uchylona. Ale ratusz nie zgodził się z opinią wojewody i sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. I ratuszowe racje tym razem wzięły górę. Ale czas zrobił swoje - nie udało się zlikwidować szkoły w Łąsku Wielkim z dniem 1 września.
Bronili też jej mieszkańcy. Na zebraniach organizowanych wiosną tego roku wrzało. W obronę szkoły zaangażowali się sołtysi okolicznych wsi i rodzice uczniów szkoły m.in. z Łąska Wielkiego, Łąska Małego i Wiskitna. Odetchnęli, kiedy 1 września nic się nie zmieniło. Bo szkoła w Łąsku Wielkim funkcjonuje dalej.
Ale czy mogą spać spokojnie? Sprawę likwidacji szkół wyciągnięto ostatnio na spotkaniu rolników z władzami gminy w świetlicy wiejskiej w Salnie. - Panie burmistrzu, chcemy dowiedzieć się, co zamierzacie zrobić z oświatą? - zapytał Marian Zubik, szef Samoobrony w gminie Koronowo. - Będziecie likwidować szkoły, czy też zostawicie je w spokoju?
Burmistrz Stanisław Gliszczyński oddał głos swemu zastępcy Leszkowi Czerkawskie-mu. Wiceburmistrz rozpoczął od cyfr. Budżet gminy Koronowo to około 55 mln zł. 28 mln zł kosztuje oświata. Płace pochłaniają około 20 mln zł. A subwencja oświatowa to tylko 15 mln zł. Niestety, resztę musi dopłacić gmina. Sam dowóz dzieci kosztuje rocznie milion złotych.
Reorganizacja oświaty i obniżenie kosztów funkcjonowania szkół to po prostu konieczność. Największe problemy są w północnozachodniej części gminy, gdzie w obrębie 7-10 km zlokalizowane są trzy szkoły, m.in. w Sitowcu. A to oznacza, że trzeba utrzymywać trzy zespoły nauczycieli, choć w klasach jest po 6-10 uczniów. Dla porównania: we Wtelnie w każdej z klas jest ich powyżej 20 i subwencja oświatowa na jej utrzymanie wystarcza.
Leszek Czerkawski powiedział wprost: - Trzeba zlikwidować szkołę w Łąsku Wielkim. Utrzymujemy ją w sposób sztuczny, dowożąc dzieci z Wiskitna autobusem szkolnym przejeżdżającym obok szkoły w Wierzchucinie Królewskim. Problem jednak w tym, że nie wszystkie dzieci z Łąska i Wis-kitna zmieszczą się w szkole w Wierzchucinie. Trzeba więc zmienić rejonizację.
- Kończyłam szkołę w Łąsku Wielkim. Zbudowali ją mieszkańcy w czynie społecznym. Co im dacie po zamknięciu im szkoły? Będzie choć świetlica? - pytała Regina Ostrowska z Gogolina.
- Szkoła daje wsi życie, nie tylko uczy, pełni również rolę społeczną - przekonywał Wojciech Mojzesowicz z Gogolinka.
Co zrobi gmina?
Czytaj e-wydanie »