Oskarżony od początku tłumaczył, że nie wiedział, że nie wolno mu pełnić tej funkcji. Z tego powodu stracił już stanowisko dyrektora ZS nr 2. Przepisy zabraniają im łączenia funkcji z byciem pełnomocnikiem firmy.
Głos mieli m.in. pracownicy
Sędzia ustalała do czego Jacek K. wykorzystywał pełnomocnictwo i czy miał z tego zyski. Większość świadków to byli i obecni pracownicy "Starego Spichrza". Małgorzata Domagal-ska, była stażystka zeznała, że rozmowę w sprawie stażu odbyła z Jackiem K.
Przeczytaj także:Starosta Stanisław Skaja współpracował z SB? Proces trwa
- Mateusz był w Warszawie, przyjeżdżał w weekendy, a jak wyjechał do Niemiec to raz w miesiącu - mówiła. - Gdybyśmy mieli liczyć na jego podpis na listach obecności długo czekalibyśmy za pieniędzmi z PUP-u.
- Ile dni w miesiącu pani pracowała? - pytał Jacek K.
Odpowiedź brzmiała: 20. Jacek K. udowadniał, że świadek nie mógł wiedzieć czy przez pozostałych 10 dni Mateusz bywał w swoim pensjonacie.
Ewa Zarembska i Sylwia Gołębiewska zeznały, że pracę załatwiały z Mateuszem.
- Jest co dzień w pensjonacie, robi zakupy, jego ojciec wpada na kawę i robi remont - mówiła Gołębiewska.
- Od razu wiedziałam, że Mateusz jest jedynym szefem, kolega polecił mi, abym udała się do niego w sprawie pracy - mówiła Milena Kwiatkowska. - Odkąd tu pracuję spotykam go w pensjonacie co dzień.
Mariusz Felsmann, dyrektor Państwowej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Chełmnie przyznał, że sam chciał otworzyć działalność i leczyć zwierzęta. Dowiedział się, że nie może i postanowił bliżej przyjrzeć się przepisom prawnym. Przypomniał sobie, że Jacek K., radny, wtedy jeszcze dyrektor szkoły, występuje jako pełnomocnik. Zajrzał na strony BIP, gdzie w oświadczeniu rajcy nie znalazł o tym wpisu. O podejrzeniu złożenia fałszywego oświadczenia poinformował odpowiednie organy.
Sędzia pytała czy K. legitymował się pełnomocnictwem?
- Tak, są dwa dokumenty, jeden to ręcznie napisane przez Mateusza Kordowskiego udzielenie pełnomocnictwa do kontaktów z naszą instytucją - mówił Felsmann. - W protokołach sporządzonych z kontroli figuruje jako przedstawiciel lub pełnomocnik.
- Na jakiej podstawie prawnej twierdzi pan, że prowadziłem działalność? - pytał go oskarżony, gdy sąd dał mu głos.
- Chodziło mi o to, że sprawiał wrażenie, że sam prowadzi działalność - odparł świadek.
- Taki sens panu przyświecał? Dlaczego? - pytała sędzia.
- W kontaktach z naszą instytucją występował zawsze sam, mówił w pierwszej osobie o działalności: "ja robię", "ja prowadzę" - wyjaśnił Felsmann. - Ale to mógł być skrót myślowy.
Jacka K. interesowało kiedy fizycznie Felsmann wszedł w posiadanie jego pełnomocnictwa. Ten odparł, że prawdopodobnie w lutym br. Zapewnił, że wcześniej było okazywane jego pracownikom, bo bez pisemnego upoważnienia kontrola nie byłaby możliwa.
- Jest pan pewny? Pana pracownica mówiła nam co innego - mówił K.
Zeznający później Arkadiusz Pusz, były barman potwierdził, że słyszał, jak pracownica sanepidu mówiła, że Mateusz Kordowski może telefonicznie upoważnić do przyjęcia kontroli każdego z pracowników.
- Pamiętam, bo wtedy tam pracowałem i chodziło o mnie - Pusz potwierdził słowa Jacka K. - A pracownica sanepidu ani nie wymagała ani nie chciała oglądać pełnomocnictwa.
Pusz dodał też, że tylko pod nieobecność właściciela spraw pensjonatu pilnował oskarżony - jako reprezentant syna.
Felsmann stwierdził, że nie wie o tym, by jego pracownica informowała Jacka K. i pracowników pensjonatu, że wystarczy telefoniczne upoważnienie do podjęcia kontroli. Podtrzymał, że do każdej jest ono niezbędne.
Zeznawać, choć nie musieli, zdecydowali się żona i syn Jacka K. Pani Anna mówiła, że pomagają synowi, bo ma do nich zaufanie. Ponadto, nie byłoby ich stać na zatrudnienie dodatkowej osoby do zajmowania się formalnościami.
- Ojciec działał w dobrej intencji, zależało mu by wszystko było legalnie, więc podpisał pełnomocnictwo - mówił Mateusz. - Za pomoc, która ograniczała się do kontaktu z urzędami: odbioru listów, wysyłania ZUS-ów, nie dostawał wynagrodzenia.
l