Zajmuje się nią Sąd Rejonowy w Szubinie. Nie ma on jednak wyposażenia niezbędnego do zorganizowania videokon-ferencji. Stąd miejsce rozprawy: Sąd Okręgowy w Bydgoszczy.
Bo biegli, którym zlecono wydanie opinii, mieli problem z dotarciem do Szubina w komplecie. Jeden z nich, ze względu na stan zdrowia, nie może podróżować. W poniedziałek, dzięki specjalnym łączom, nie ruszając się z Łodzi, biegli odpowiadali na pytania sądu i obrońców oskarżonych.
Ojciec wini lekarza
Do tragedii doszło w lipcu 2009 roku na oddziale gineko-logiczno-położniczym szpitala w Szubinie. Jedna z kobiet urodziła martwe dziecko. Zdaniem ojca dziecka, który złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury, winę za śmierć noworodka ponosi lekarz dyżurny Irena K., ordynator oddziału położniczego, która nie poświęciła rodzącej należytej uwagi. Nie zgodziła się też - mimo jego próśb - na wykonanie cesarskiego cięcia. Rodzice sądzą, że mogło to uratować ich dziecku życie.
Przeczytaj także: Pracownice Nowego Szpitala z zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci noworodka
W sprawie tej oskarżona jest także Beata Z., położna. Obu kobietom postawiono zarzut nieumyślnego narażenia rodzącego się dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Irenie K. zarzuca się także, że jako lekarz prowadzący poród i ordynator dopuściła do nieprawidłowości w pracy oddziału i w opiece położniczej.
Czekano na opinię
Sprawa dopiero teraz trafiła do sądu, bo czekano na opinię biegłych, specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa oraz medycyny sądowej. Na ten czas zawieszono dalsze czynności procesowe. Opinia jest. W poniedziałek ich autorzy, specjaliści z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, odpowiadali na pytania.
Biegli w całości podtrzymali wnioski zawarte w opinii. Ich zdaniem pamiętnej nocy z 12 na 13 lipca 2009 roku doszło na oddziale do zaniedbań. Po uzyskaniu o godz. 0.52 nieprawidłowego zapisu KTG (monitorowanie akcji serca płodu wraz z jednoczesnym zapisem czynności skurczowej mięśnia macicy) personel powinien zareagować.
- Czy w świetle obowiązujących wówczas przepisów obowiązkiem położnej było przekazanie wyników badania lekarzowi? - pytała m.in. obrońca położnej Beaty Z. Zdaniem biegłego prof. Stefana Szrama: TAK. Z akt sprawy wiadomo, że tego nie zrobiła. Nie wykonano też kolejnych badań KTG. Ponoć rodząca kobieta ich nie chciała, ale takiej odmowy - i wzięcia na siebie odpowiedzialności za bezpieczeństwo płodu - nie ma na piśmie.
- Zapis KTG z godz. 0.52 jest na tyle niepokojący, że pacjentka powinna być cały czas monitorowana, a w przypadku braku poprawy ciążę należało przerwać - podkreślał wczoraj dr hab. Piotr Kaczmarek. - To odpowiedź na pytanie sądu: - Czy wynik badania był wskazaniem do cesarskiego cięcia?
Ważny kontekst
Biegły z Łodzi nie zgodził się z wykonaną na prywatne zlecenie opinią ginekologów - położników z Poznania. Podważali oni kategoryczność jego oceny, m.in. użycie słowa: graniczne - w odniesieniu do wyników badania KTG. - Ich opinia dotyczy tylko zapisu KTG, a trzeba go rozpatrywać w kontekście całego porodu - tłumaczył.
Podczas videokonferencji biegli podkreślili, że poród trwał 18 godzin, wody płodowe były gęste i zielone. Od godz. 14 do godz. 0.52 nie było postępu w porodzie, mimo kroplówek. Nie spełniało to standardów. Interpretując zapis KTG należało wziąć to wszystko pod uwagę. - Ten zapis wymuszał radykalne postępowanie - odkreślał wczoraj dr Kaczmarek.
Kolejna rozprawa odbędzie się za miesiąc, już w Szubinie. Sąd przesłucha jednego ze świadków.
Czytaj e-wydanie »