Dobre zdjęcie o. Rydzyka to marzenie wielu fotoreporterów i wydawców gazet. To było zadanie związane z 20. rocznicą urodzin Radia Maryja w Toruniu.
Urodziny Radia Maryja. "Alleluja i do przodu! Już 20 lat" [wideo]
Taka misja wymaga przygotowania. Zacząłem odpowiednio wcześniej - przez dwa tygodnie, dzień w dzień, podczas jazdy samochodem, podczas jedzenia śniadania, a nawet pod prysznicem - wszędzie towarzyszyło mi Radio Maryja. Dzwoniłem do radiowego studia, pytałem o możliwość zdobycia wejściówki na uroczystości upamiętniające 20. rocznicę powstania rozgłośni. Bezskutecznie.
Miałem jednak plan numer dwa. Przedstawiając się jako student dziennikarstwa, wydawca szkolnej gazetki katolickiej, współpracownik katolickiego czasopisma pisałem maile z prośbą o akredytację - wszystkie odpowiedzi były negatywne. - To niemożliwe. Od lat nikomu się nie udało. Dostaniesz po uszach i nie zrobisz żadnego zdjęcia - tłumaczyli fotoreporterzy od lat pracujący w Toruniu. - Naiwny jesteś - słyszałem od wszystkich.
***
W sobotę rano podjąłem ostateczną decyzję. Wyjąłem z szafy najmniej rzucające się w oczy ubrania, zdemontowałem z aparatu wszystkie profesjonalne akcesoria, zapakowałem się w skromny plecak i ruszyłem.
Cel numer jeden - drzwi otwarte w Wyższej Szkole Medialnej.
Sznur autokarów zasłania główne wejście. Szkoła robi imponujące wrażenie. Próbuję wtopić się w tłum, ale okazuje się to nierealne - średnia wieku zwiedzających to grubo ponad 60 lat.
Po szkole oprowadza mnie Adam, student drugiego roku. - Fajnie tu. Ciekawe zajęcia, rodzinna atmosfera i warunki - mówi dumnie. Rzeczywiście - najnowsze komputery, telewizory plazmowe, tablice elektroniczne, bufet przypominający restaurację.
- Cały dzień mamy wypełniony. Modlitwa, śniadanie, zajęcia, zajęcia dodatkowe i jest praktycznie wieczór. Nawet dobrze, że mieszkamy daleko od miasta. Dzięki temu nie ciągnie nas do imprez i innych pokus. W naszych akademikach nie ma takich ekscesów jak na UMK! - Adam pokazuje swój pokój w akademiku. Przestronny, aż błyszczy z czystości. Nowiutkie meble, telewizor i prysznic z hydromasażem!
- To wszystko od ojca Rydzyka? - pytam.
- To od naszej wspólnoty, od darczyńców! Ojciec Rydzyk nie jest ani szefem ani osobą medialną. On wcale nie robi reklamy swoją osobą ani Szkole, ani Radiu - powtarza wyuczone formułki.
Wycieczkę kończymy przy tablicy ze zdjęciami ofiar tragedii smoleńskiej. Nieśmiało wyciągam aparat. - Zrobię kilka zdjęć na pamiątkę. Rodzice prosili - mówię Adamowi.
Uff! Cel pierwszy zrealizowany.
Komentarz w samo południe: Ksiądz Natanek potępiony przez biskupów. Co z księdzem Rydzykiem?
***
Teraz czas na kościół św. Józefa, w którym za kilka godzin odbędzie się uroczysta msza. Tam podobno można zdobyć naklejkę z logiem rozgłośni. Liczę, że dzięki niej będzie łatwiej wtopić się w tłum. Zaglądam do namiotów.
Na wprost stoiska z ulotkami, książkami polecanymi przez Radio Maryja, z archiwalnymi numerami miesięcznika "W naszej rodzinie" - jest też stanowisko z telefonią komórkową "W naszej rodzinie". Z ciekawością sięgam po ulotkę - "Darmowe połączenie z Radiem Maryja i studiem telewizji TRWAM" - czytam w środku. Zachęcające. Jest też wielki boks z dekoderami telewizji Trwam. Na podpisanie umowy czeka kilkaset osób.
***
Kawałek dalej - zbiórka datków.
Starsza pani drżącą ręką wyciąga z torebki kopertę. - 3 tysiące dla ojca dyrektora - mówi, wręczając kopertę.
- Ile?! - prawie krzyknąłem.
Kobieta przyjmująca wpłaty ostentacyjnie wyciąga pieniądze z koperty, by je przeliczyć.
- Od kogo ?- pyta.
- A nie mogę pozostać anonimowa? - dopytuje darczyńca.
- Nie. Kobieta zapisuje dane starszej pani obok kwoty. Zbiórka trwa zaledwie od dwóch godzin a na liście jest już kilkaset nazwisk. W podobnej kolejce do pozostałych trzech stanowisk czeka łącznie ok. 30 osób. Co chwilę dochodzą nowe.
Wreszcie widzę stolik z upragnionymi naklejkami. Siostra wita mnie słowami: - Naklejki? Są za darmo. Proszę. Ale datek na radio mogę przyjąć. Albo kawaler może na kościół? - To ja w kościele wrzucę - z radością przyklejam dużą naklejkę na szalu. "Teraz wyglądam jak oni" myślę sobie.
Po drodze spotykam wielu ludzi. Mam wrażenie, że wszyscy mierzą mnie wzrokiem. W końcu jestem najmłodszy. Patrzą na mnie, potem na naklejkę i uśmiechają się. Niektórzy nawet pozwalają zrobić sobie zdjęcie. - Dobrze, że przybywa młodych w naszej wspólnocie - podchodzi do mnie starsza pani z krzyżem na którym widnieje napis "Brońcie krzyża od gór do Bałtyku".
***
W okolice kościoła wrócę jeszcze za kilka godzin. Pod warunkiem, że uda mi się dostać na mszę. Teraz czas na siedzibę radia. W końcu to najważniejsza część imperium i duża szansa na spotkanie Ojca, dla którego wszyscy tutaj przyjechali (14 tys. osób!).
Budynek radia jest ogrodzony. Brama lekko uchylona, a przy niej dwóch starszych panów w odblaskowych kamizelkach, którzy niczym selekcjonerzy w ekskluzywnych dyskotekach, decydują, kto może wejść na teren rozgłośni.
Tłum reporterów telewizyjnych, fotoreporterzy i dziennikarze. Modlę się, żeby nikt nie powiedział mi "cześć". Szybko podłączam się do pielgrzymki z Mielca i udaje mi się wejść. Naklejka i smycz zrobiły swoje!
Na dziedzińcu rozgłośni ojca Tadeusza Rydzyka, obok pomnika Jana Pawła II, Kapela znad Baryczy gra najnowszą piosenkę, specjalnie przygotowaną na 20. urodziny. Starsze panie kołyszą się w rytm muzyki. W uniesionych nad głowami dłoniach falują różańce. Przyłączam się do rozbawionej grupki. Przy okazji pstrykam parę zdjęć i razem z pielgrzymką z Mielca wchodzę do siedziby radia. - Niestety ojca Rydzyka już tutaj nie będzie. Spóźnił się pan dobre pół godziny - słyszę od pani z recepcji.
***
(fot. Paweł Skraba)
Przede mną ostatni, najtrudniejszy etap misji - zdjęcia Tadeusza Rydzyka podczas mszy dziękczynnej. Do kościoła przy Świętego Józefa przyjeżdżam 3 godziny wcześniej, żeby zająć dobre miejsce. Jest 12.55, zaraz zacznie się różaniec. - W kościele nie ma już miejsc, proszę przejść do namiotu! - woła ktoś z organizatorów do tłumu zgromadzonego przed świątynią. "Wszystko stracone!" - myślę i przeklinam w duchu. Wracam do samochodu zaparkowanego 2 km dalej. Już jechałem do domu, kiedy do głowy przyszedł mi jeszcze jeden pomysł.
Po 20 minutach okłamywania ochroniarza w żywe oczy (- Moja babcia od kilku godzin siedzi już w kościele i zapomniała leków, mam je tu dla niej, proszę mnie wpuścić!) dostaję się do świątyni od strony zakrystii. Kręte schody i jestem na kościelnym balkonie. Jakieś 20 metrów od samego Ojca Dyrektora. Msza już trwa. Patrzę na kilkanaście wielkich transparentów i tysiące głów. Szukam miejsca, z którego mógłbym zrobić zdjęcia. Przecisnąć się jednak nie da.
- Młody człowieku, nie widzisz, że tu nie da się przejść?! Siedź w miejscu i pomódl się o zdrowie dla ojca Rydzyka! - sztorcuje mnie starsza pani.
Nie daję za wygraną. Cały czas jednak nie jestem w dobrym miejscu: albo przeszkadzają mi filary, albo wierni nie chcą mnie przepuścić.
Wreszcie dochodzę do miejsca, z którego widać ołtarz. Jest jednak za daleko. Mam niewielki, amatorski obiektyw. Poddaję się.
Znowu przepycham się i wychodzę. Mam dość. W duchu przeklinam wszystko: tych ludzi i ich transparenty, które zajmują pół kościoła. I mszę, która w sumie trwała 3 godziny 50 minut.
Tłumy pielgrzymów na 20. urodzinach "Radia Maryja" [zdjęcia]
- A teraz czas na dary dla Radia Maryja, które będzie odbierał ojciec Tadeusz Rydzyk. Przedstawicieli parafii i rodzin Radia Maryja prosimy oczekiwać przed wejściem po prawej stronie świątynie - dochodzi mnie głos z wnętrza kościoła. W tył zwrot! Przepycham się przez kolejkę ludzi trzymających kosze owoców, koperty z pieniędzmi, rzeźby, kwiaty, tort.
Tłumaczę: - Muszę zrobić zdjęcie mojej parafii z Nowego Sącza. Zdjęcie będzie pamiątką dla księdza proboszcza!
Jestem w kościele. Wszyscy, włącznie z ochroniarzami patrzą na wiernych przynoszących dary. Wykorzystuję więc moment, przekraczam barierkę i jestem w strefie VIP. Przyklękam za filarem. Obok siedzą Ziobro, Kurski, Macierewicz. Serce strasznie mi bije.
Cholera! Przez gwałtowną zmianę otoczenia obiektyw zaparował! Mam poczucie, że z każdą sekundą tracę szansę na zrobienie upragnionego zdjęcia. Nerwowo wycieram soczewkę. Wreszcie po 20 minutach mogę pstrykać.
"Jest, jest!" - widzę o. Rydzyka i wpadam w szał fotografowania. W pewnym momencie czuje uderzenie i krzyk: - Spieprzaj pan! 600 km tu przyjechałem i też chce go zobaczyć! Dość tych zdjęć! - niepozorny staruszek ma nienawiść w oczach. Starsza pani wtóruje: - Właśnie, a skąd pan w ogóle jesteś?! Jakie to media?!
Jestem przerażony, wszyscy obok patrzą. - Z katolickiego radia jestem. Z Radia Niepokalanów - odpowiadam cicho.
Koniec mszy. O. Rydzyk nuci piosenkę, a staruszka, która jeszcze przed chwilą widziała we mnie złe media - łapie mnie za rękę. Kołyszemy się w rytm muzyki Kapeli znad Baryczy. Drugą ręką robię zdjęcia. Zdjęcia śpiewającego o. Rydzyka!
Na karcie w aparacie mam zdjęcia, jakimi może się pochwalić zaledwie kilku fotoreporterów. I nigdy w życiu się tyle nie nakłamałem.
Czytaj e-wydanie »