Kierownictwo placówki domaga się od pozwanego odwołania wypowiedzi naruszających - jego zdaniem - dobre imię placówki. Ma to robić na forach internetowych od 15 lat.
Wszystko zaczęło się w roku 1997, gdy w wypadku samochodowym w podbydgoskiej Strzyżawie zginął 17-letni syn Andrzeja Kanieckiego - Dawid. Na miejsce wypadku przyjechała karetka ze stacji pogotowia w Fordonie. W załodze był lekarz wojskowy Dariusz Z. i pielęgniarz Leszek S. Lekarz stwierdził zgon i pospiesznie zarządził odjazd z miejsca wypadku.
Czytaj też: Fałszywe zwolnienia lekarskie doktora G. to tylko wierzchołek góry lodowej?
Świadkowie widzieli, że jest pijany. Później okazało się, że miał we krwi 2,2 promila alkoholu, zaś pielęgniarz 0,86.
Ofiara wypadku zaczęła dawać oznaki życia
Tymczasem ofiara wypadku zaczęła dawać oznaki życia.Załoga drugiej karetki, która wezwana została do Strzyżawy, mogła już tylko ostatecznie stwierdzić zgon.
W sprawie lekarza i sanitariusza zapadły wyroki skazujące, ale sąd zawiesił warunkowo ich wykonanie.
Andrzej Kaniecki od lat komentuje w internecie tamte tragiczne zdarzenie, a przy tym oskarża Wojewódzką Stację Pogotowia ratunkowego o zatajanie dokumentacji medycznej i wiele innych nagannych działań.
Kierownictwo pogotowia uważa, że jest to bezpodstawne szkalowani i wytacza mu proces.
Czytaj e-wydanie »