Ewaryst Matczak nie chce komentować sprawy swoich rozliczeń z gminą. Przypomnijmy, że od 2008 roku burmistrz nie pobierał pełnego wynagrodzenia. Rada gminy ustaliła bowiem jego wysokość na ponad 7,5 tysiąca zł brutto. To minimum jakie według prawa burmistrz musi zarabiać, taką sumę przegłosowali radni.
Nie chciał takiej pensji
Ewaryst Matczak uznał, że to za dużo i odbierał pensję o kilkaset złotych mniejszą. Nic się w tej sprawie nie działo do 2011 roku, czyli do czasu kontroli. Regionalna Izba Obrachunkowa, w końcu nakazała burmistrzowi odebrać należne pieniądze. A uzbierało się ich ponad 50 tysięcy złotych.
- Przykro to mówić, ale muszę brać te pieniądze. Nie powiem na co je przeznaczę. Chce się mnie ukarać za to, że ich nie biorę. To jest chore - mówi burmistrz Matczak, który zastrzega, że więcej sprawy swojego uposażenia nie zamierza komentować.
Odda i weźmie pieniądze
Włodarz musi odebrać z gminnej kasy 50 tysięcy. Musi jednocześnie oddać 1300 zł, tyle bowiem wypłacono mu w ciągu kilka lat jako nagrody. Co RIO uznała, za niezgodne z prawem.
Burmistrz zapewnia, że nie miał złych intencji, a kwoty jakie mu wypłacono nie były "nagrodami" przyznawanymi na koniec roku, a częścią wynagrodzenia.
- Te pieniądze oczywiście oddam - zapewnia dziś Matczak.