https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Komendant wtrącił się do interwencji? Był pod wpływem alkoholu?

(awe)
Proces Wiesława Lewandowskiego trwa
Proces Wiesława Lewandowskiego trwa Lech Kamiński
- Wiesław Lewandowski był obserwatorem zajścia, nie uczestnikiem - mówił wczoraj Piotr W., który jeszcze niecały rok temu rządził toruńską strażą miejską.

Wczoraj na sali sądowej spotkali się trzej szefowie toruńskich municypalnych. Za barierką dla świadków stanęli: Mirosław Bartulewicz, który pełni obecnie obowiązki komendanta oraz Piotr W., który do marca zeszłego roku sprawował tę samą funkcję. Na ławie oskarżonych usiadł Wiesław Lewandowski - komendant, którego prokuratura oskarża o przekroczenie uprawnień.

Wiadomości z Torunia

Miało do niego dojść w nocy, w grudniu 2008 roku. Zdaniem śledczych komendant wtrącił się wtedy do interwencji, którą przeprowadzali właśnie strażnicy. Prokuratura utrzymuje, że był pod wpływem alkoholu i po służbie. Miał kopnąć jednego z legitymowanych mężczyzn, a później rozpatrzyć dotyczącą tej interwencji skargę na samego siebie - i uznać ją za bezzasadną.

I właśnie problem skargi zdominował pierwszą część wczorajszej rozprawy. Kiedy trafiła do straży miejskiej, oskarżonego nie było w pracy, więc zajął się nią Piotr W., jego ówczesny zastępca. Przekazał sprawę jednemu z naczelników: kazał zebrać mu zebrać materiały i przedstawić je komendantowi. Sam nie zajął się nią, bo właśnie zaczynał mu się zaplanowany wcześniej urlop.

Napisaniem odpowiedzi na skargę zajął się Mirosław Bartulewicz - wówczas naczelnik wydziału organizacyjnego, dziś p.o. komendanta. Zrobił to, opierając się na notatkach strażników. Nie wiedział, że Lewandowski brał udział w interwencji, nie widział nagrań z kamer. Później, zgodnie z procedurą, odpowiedź na skargę podpisał Lewandowski.

Wczoraj oskarżony komendant przywołał na sali sądowej wytyczne MSWiA. Mówią one, że skargę na strażnika miejskiego rozpatruje jego komendant. - A czy te wytyczne mówią co zrobić, gdy wpłynie skarga na komendanta? - skontrowała prokurator, kierując to pytanie do zeznającego właśnie Bartulewicza. Ten przyznał, że nie.

Przeczytaj także: Nowy komendant policji wrócił do Torunia po latach

- Ale czy ta skarga dotyczyła komendanta? - zapytał natychmiast obrońca Lewandowskiego? - W mojej ocenie nie - przyznał Bartulewicz i podkreślił, że skarżący żalił się przede wszystkim na niesłuszne odwiezienie do izby wytrzeźwień.

Nagranie z monitoringu, na którym widać grudniowe zajście, widział za to Piotr W. Jego zdaniem komendant podczas interwencji był trzeźwy. To zeznanie kontrastuje z wypowiedziami uczestników zdarzenia, którzy zeznawali, że czuli od Lewandowskiego alkohol. - Komendant chodził przy strażnikach, ręce miał w kieszeni kurtki. Raz tylko podszedł bliżej i gestykulował. Był raczej obserwatorem - mówił Piotr W.

Kolejna rozprawa w marcu.

Czytaj e-wydanie »

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

g
gentelman jack
No to spotkanie kolegów po fachu musiał wnieść całą masę dowodów przeciw oskarżonemu ) "Na pewno nie pił, znam go to dobry człowiek" buahahaha; coś czuje Panie Lewandowski że tonący brzytwy się chwyta sprawiedliwość Pana dopadnie już niedługo.
b
bobik
Osobom znajacym fakty i temat to zapewne az sie krew gotuje czytajac wypowiedzi Wacheka, ale wiadomo "kruk krukowi ...". Jestem ciekaw na jakiej podstawie "swiadek" twierdzi z cala pewnoscia, ze L. nie byl nietrzezwy? I druga sprawa co stalo sie z nagraniem? Czyzby jednak nie bylo do konca tak jak "swiadek" zeznaje, ze material musial w niewyjasnionych okolicznosciach zaginac? Zreszta, to i tak jest jedna wielka klika, towarzystwo wzajemnej adoracji i poklepywania sie po pleckach. Kolesiostwo i kumoterstwo na pierwszym miejscu i nie mozna sie niczego innego spodziewac.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska