
(fot. Jarosław Pruss)
Minęło ponad 1,5 miesiąca od wybuchu butli z gazem przy ul. Grudziądzkiej 23-25 w Śródmieściu. Frontowa ściana wyleciała w powietrze.
Eksplozja budynku przy ul. Grudziądzkiej w Bydgoszczy. Są poszkodowani [wideo]
Najbardziej ucierpiała para, która znalazła się pod gruzami. Trafiła do szpitala. Kobieta, po wyjściu z lecznicy, wprowadziła się do rodziny. Jej partner - do schroniska. Innej poszkodowanej rodzinie miasto zapewniło lokum tymczasowe przy ul. Zygmunta Augusta. Pozostałe wróciły do swoich mieszkań.
Wybuch w Bydgoszczy. Zdjęcia z akcji ratowniczej
Jedna z rodzin z kamienicy przy Grudziądzkiej, skontaktowała się z redakcją: - Właściciel wyrzucił nas na bruk. Nie pomógł nam nawet poszukać innych kwater. Sami musieliśmy je znaleźć.
Współwłaściciel kamienicy, Olgierd Drzażdżyński, odpiera zarzuty: - Lokatorzy zalegają od lat z opłatami. Rekordzistka - 5300 złotych. Niektórzy obiecują, że uregulują rachunki i przez rok się nie pojawiają.
Mieszkańcy często organizowali libacje, w przeddzień wybuchu też było głośno.
Współwłaściciel z najemcami podpisał umowy cywilnoprawne. - Jest tam napisane, że gdy zalegają z opłatami ponad miesiąc, mam prawo wymówić im najem - dodaje.
Kamienicznik uważa, że miarka się przebrała. - Miesięcznie płaciłem około 1200 złotych za wodę, którą zużyli moi lokatorzy. Zainwestowałem w remonty około 100 tysięcy, a oni nie płacili, tylko jeszcze niszczyli mieszkania.
Rzeczywiście, opuszczone lokale są zdemolowane.
Wybuch w Bydgoszczy. Dwie rodziny do swoich mieszkań już nie wrócą
Prawie wszyscy lokatorzy poszukali sobie innych mieszkań. Para z Zygmunta Augusta w lokum tymczasowym miała przebywać do końca grudnia. Zadeklarowała na piśmie, że potem opuści kawalerkę, bo poszuka mieszkania do wynajęcia. Przebywa tam do teraz. Kobieta nie ma dochodu, oboje żyją z renty mężczyzny. Wspiera ich ośrodek pomocy społecznej. Sami nie kwapią się do podjęcia pracy. Nie wykazują chęci, by poszukać sobie innej kwatery. Gdy pokazują się w "opiece" - to z prośbą o kolejną pomoc.
- Wystosujemy do nich pismo, w którym wskażemy termin, do którego muszą się wyprowadzić - zapowiada Adam Ferek, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego w ratuszu.
Czytaj e-wydanie »