Bo miejscy radni ustalili limity zezwoleń na sprzedaż alkoholu w tym roku.
Ubiegłoroczny pułap to 350 zezwoleń. Dużo? Skąd! Gdzież Włocławkowi do Torunia, czy Bydgoszczy, gdzie limity oscylowały w ub. roku w granicach 600 ( Toruń) i 900 (Bydgoszcz).
W samo południe: radni sięgnęli po Biblię
Włocławscy radni na dotychczasowym poziomie pozostawili limity zezwoleń na sprzedaż trunków w restauracjach, barach, knajpkach. Ale z 200 do 220 zwiększyli liczbę zezwoleń na handel w sklepach. Dużo? Nie, bo były propozycje zwiększenia tego limitu do 300. Jak szaleć, to szaleć. Radny, który zgłosił taką propozycję nie ukrywa, że jest przeciwnikiem zezwoleń. - To nie urzędnicy powinni decydować o tym, komu wydać zezwolenie, a komu nie - argumentuje.
Święte słowa. Zwłaszcza, że takie sytuacje stwarzają pole do nadużyć. A po co kusić los? Niestety, mamy " Ustawę o wychowaniu w trzeźwości" z przepisami z poprzedniej epoki. Radni więc ustalają limity, a urzędnicy wydają zezwolenia. I tylko cieszyć się, że nikt nie reglamentuje sprzedaży papierosów, które też szkodzą ani sprzedaży samochodów, w których ginie na drogach tysiące osób.
A wolność gospodarcza? Jest. Tyle że Polska w rankingach światowych zajmuje 53 miejsce - za nie tylko za Bułgarią, ale i Gwatemalą i Urugwajem. Na zdrowie!
Czytaj e-wydanie »