
Fotografie m.in. przedstawiają ludzkie płody w stanie śmierci poaborcyjnej
(fot. Paweł Skraba)
- Nie spodziewałam się, że w niedzielne popołudnie na spacerze z dziećmi przyjdzie mi oglądać drastyczne zdjęcia w samym centrum miasta - mówi pani Elżbieta,
mieszkanka śródmieścia.
Polityk wprasza się do sypialni. Przez aptekę
- Jak to możliwe, że władze miasta pozwalają na coś takiego tuż pod swoimi oknami? Kto odpowiada za to, że małe dzieci muszą patrzeć na ludzkie zakrwawione zwłoki.
Podobnych osób, jak pani Elżbieta spotkaliśmy dziś na Starym Rynku dużo więcej. Wszyscy w rozmowie z nami zwracali uwagę na wizualny charakter wystawy, nikt nie odniósł się natomiast do samej jej tematyki. Fundacja "Prawo do Życia", która odpowiada za akcję za jeden ze swoich statutowych celów stawia sobie wspomaganie działań mających na celu ochronę życia ludzkiego od momentu poczęcia do naturalnej śmierci. Jedno na pewno się udało - obok zdjęć z pewnością nie można przejść obojętnie. Jedenaście dużych fotografii zwraca uwagę i często wywołuje skrajne emocje, ale czy skłaniają do refleksji?
Kondomy a sumienie katolickich pigularzy
- To kontrowersyjny temat. Sam jestem przeciwnikiem aborcji, ale tak brutalne jej przedstawianie to już chyba przerost formy nad treścią - mówi Marek, student UKW w Bydgoszczy.
- Aborcja już i tak wywołuje dużo emocji. Potrzebna jest nam rzeczowa, społeczna dyskusja na ten temat. Tak kontrowersyjne wystawy w centrum miasta mogą tylko to utrudniać i niepotrzebnie oburzać wiele osób. Poza tym, mimo że sam nie mam jeszcze dzieci, to nie życzyłbym sobie, żeby oglądały coś takiego.