Czesław F. jest emerytowanym wojskowym. Jego kłopoty z prawem zaczęły się w 2005 roku. Twierdzi, że poszło o pieniądze. - Odmówiłem żonie dostępu do konta, bo źle traktowała naszą córkę - opowiada bydgoszczanin. - Była zła, bo zamiast jej, pieniądze na utrzymanie dawałem córce. Z zemsty zgłosiła się na policję, założyli jej tzw. niebieską kartę. Zostałem zatrzymany i osadzony w areszcie.
F. twierdził, że jest niewinny. Nie pogodził się z losem. Za kratami rozpoczął głodówkę. Nie jadł przez trzydzieści dni, przyjmował w tym czasie jedynie płyny. Przez miesiąc schudł o ponad trzydzieści kilogramów. Tymczasem trwało postępowanie w sądzie, który ostatecznie sprawę umorzył. Pan Czesław wyszedł na wolność. Niestety, nie na długo.
- Byłem dzień po imprezie, przyznaję, jechałem na kacu. Doszło do wypadku, z winy pijanego rowerzysty. Jednak on zginął, a ja przeżyłem. Przyznałem się do winy, bo byłem winny. Nie powinienem wsiadać do samochodu po alkoholu - tłumaczy emerytowany żołnierz. Zapadł wyrok - sześć lat więzienia.
- Kiedy trafiłem do więzienia, żona zaczęła regularnie wysyłać pisma, w których prosiła administrację, żeby mnie nie wypuszczać na przepustki. Twierdziła, że się obawia przemocy z mojej strony - mówi Czesław F., który dodaje, że żona (obecnie już była) pracuje w instytucji, która na co dzień ma stały kontakt z policją. - To moje przekleństwo. Kiedy w 2010 roku wyszedłem jednak na przepustkę, pojechałem do mieszkania po garnitur. I znowu doszło do nieprzyjemnej sytuacji, znów przyjechali policjanci, znów zanotowali, że przeprowadzili interwencję. Oczywiście wpłynęło to na moją sytuację w zakładzie karnym - podkreśla osadzony.
Więcej w papierowym wydaniu "Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »