Na korytarzu przed wejściem do sali Sądu Okręgowego w Bydgoszczy utworzyły się wczoraj dwie grupki kiboli. By uniknąć zamieszania sędzia zdecydował, by wchodzili na salę pojedynczo. Chwilę później prawie trzydziestu pseudokibiców zasiadło w ławach.
Dozór złagodzony
- Daniel B. jest oskarżony o to, że 3 maja 2011 roku podczas meczu w Bydgoszczy wtargnął na murawę - prokurator Agnieszka Adamska-Okońska czytała akt oskarżenia. - I o to, że doprowadził do zniszczenia kamery telewizyjnej o wartości 150 tys. zł
Liczący 20 lat Daniel B. to kibol poznańskiego Lecha. Pochodzi z Piły. Ponad rok temu - w opinii śledczych - był w grupie, która wszczęła zamieszki na bydgoskim stadionie podczas finału Pucharu Polski. Oprócz zniszczenia kamery telewizyjnej, zarzuca mu się, że poturbował operatorkę stacji TVN.
Kobieta trafiła do szpitala z urazem kręgosłupa szyjnego. Danielowi B. grozi do pięciu lat więzienia.
Wczoraj nie przyznawał się do winy.
- Odmawiam składania wyjaśnień - odrzekł na pytanie sędziego. W zamian za to adwokat B. wnioskował o złagodzenie dozoru policyjnego wobec swojego klienta. Daniel B. do tej pory musiał meldować się w komisariacie policji cztery razy w tygodniu. Sąd się na to zgodził.
Pytali o swoje ciuchy
- Nie utrudniał postępowania, stawił się w sądzie - sędzia Łukasz Bem argumentował swoją decyzję w sprawie B. Ostatecznie Daniel B. będzie musiał stawiać się w policyjnej komendzie dwa razy w tygodniu. Oprócz tego obowiązuje go zakaz stadionowy na mecze Ekstraklasy oraz rozgrywki w ramach EURO 2012.
- Na mecz jechaliśmy razem - wyjaśniał świadek. 25-latek, mieszkaniec Chodzieży siedział wczoraj na sali rozpraw w charakterze widza. Do składania wyjaśnień wezwał go sędzia, gdy okazało się, że mężczyzna jest znajomym Daniela B. - Na Zawiszy trzymaliśmy się ze znajomymi. Nie widziałem tego momentu kopnięcia reporterki telewizyjnej - odpowiadał 25-latek. - Po meczu mieliśmy się spotkać przed bramą.
Nieliczni przyznali się do winy. Większość nie odpowiadała na pytania sędziego. Pod koniec rozprawy kolejno kibole wnioskowali o złagodzenie dozorów policyjnych. Gdy sędzia powiedział, że później rozpatrzy wnioski, z sali padło pytanie: - A co z naszymi ciuchami!? Bluzy, szaliki...
- Pan w taki sposób zwraca się do sądu? - odparł Łukasz Bem. - Jeśli chodzi o dowody w sprawie, to jeszcze nie zezwalam na ich wydanie.
Straty na Zawiszy po majowym meczu zostały wycenione na prawie 85 tys. zł. Śledztwo zakończyło się w grudniu.
Czytaj e-wydanie »