Przełom stycznia i lutego 2012 roku - na izbę przyjęć bydgoskiego szpitala im. Biziela przyjeżdża starsza kobieta. Okazuje się, że upadła i rozcięła sobie głowę. Lekarz pełniący w tym czasie dyżur zleca badania. Wynika z nich, że pacjentka ma krwiaka. Ale wiadomo również, że cierpi z powodu poważnej choroby nowotworowej, która skutkowała przerzutami do mózgu.
Pacjentka zostaje opatrzona i wypisana do domu. Po sześciu godzinach wraca do szpitala z objawami padaczki. Trafia na stół operacyjny. Celem zabiegu jest usunięcie krwiaka. Następnego dnia kobieta umiera.
O śmierć krewnej rodzina oskarża bydgoski szpital. Dlatego zwraca się z prośbą o wyjaśnienie sprawy do Wojewódzkiej Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. Po około trzech miesiącach zapada decyzja. - Na podstawie zebranych dowodów komisja stwierdziła, że do śmierci pacjentki przyczyniła się nieprawidłowa diagnoza lekarska - informuje Piotr Kulik, przewodniczący komisji.
Jak wskazuje, kobieta została odesłana do domu z rozpoznanym krwiakiem.
Kobieta zmarła po wizycie u dentysty z Torunia. Są zarzuty dla lekarza
Szpital zamierza odwołać się od decyzji. - Czekamy na treść orzeczenia - mówi Kamila Wiecińska, rzeczniczka prasowa “Biziela". - Wtedy też złożymy wniosek o ponowne rozpatrzenie.
Przedstawicielka szpitala potwierdza, że pacjentka, mimo stwierdzonego krwiaka, została wypisana do domu. Dlaczego? - W ocenie lekarzy, jej zły stan zdrowia wynikał z zaawansowanej choroby nowotworowej, a nie upadku - odpowiada.
Co, jeśli mimo odwołania, lecznica nie udowodni swoich racji? - Szpitale miały wskazania do wykupu ubezpieczeń od zdarzeń medycznych - odpowiada Piotr Kulik. - Wówczas komisja zwróciłaby się do ubezpieczyciela.
Wiadomo jednak, że oprócz podstawowego OC, “Biziel" polisy takiej nie ma. Jeśli więc przegra sprawę, odszkodowanie będzie musiał wypłacić z własnych pieniędzy.
Czytaj e-wydanie »