O sprawie dowiedzieliśmy się z listu Czytelnika, który trafił do oddziału naszej redkacji we Włocławku. Anonim już zabezpieczyło Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.
List przykuł naszą szczególną uwagę nie tylko dlatego, że był napisany prawdziwą kujawską gwarą.
- "Piszę do pani, mam na imię Stanisław - czytamy (pisowania w oryginale). - "Niedawno mój znajomy ze wsi znalazł dokumenty policji na polu w Zakrzewie były to jakieś akta, w których ktoś obraził policjantów, nawyzywał ich sklon ich i chyba się z nimi bił (...) Okazało się, że te same papiry są w sądzie w Aleksandrowie, tak jakby nie zginęły, jak by niby nic. Wiem też że byli jakieś policjanty z Bydgoczy (...) i narobili hałasu."
Bydgoszcz. Sterta dokumentów z danymi osobowymi na śmietniku
Poszliśmy tropem listu…
Jak ustaliliśmy, pod koniec maja w Zakrzewie pewien gospodarz znalazł na swoim polu akta sprawy prowadzonej przez Komendę Powiatową Policji w Aleksandrowie Kujawskim. Papiery były opieczętowane, z oryginalnymi podpisami. Nasz anonimowy informator, który podaje się za znajomego gospodarza, twierdzi że dokumenty dotyczyły znieważenia i uderzenia policjanta.
Zapytaliśmy rzecznika prasowego aleksandrowskiej KKP, czy coś im w tej sprawie wiadomo. Odesłano nas do Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy. - Wszelkie pytania proszę kierować do Prokuratury Okręgowej we Włocławku - powiedziała nam Kamila Ogonowska z biura prasowego bydgoskiej KWP.
I rzeczywiście, wydział śledczy włocławskiej prokuratury okręgowej prowadzi postępowanie w sprawie znalezionych dokumentów. - Wyjaśniamy, jak te dokumenty znalazły się przy drodze w jednej z miejscowości powiatu aleksandrowskiego i jak zostały wyniesione z komendy - potwierdził prokurator Krzysztof Baranowski, naczelnik wydziału śledczego.
Wiadomości z Aleksandrowa Kujawskiego
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że gospodarz, który znalazł dokumenty, wysłał je bezpośrednio do Bydgoszczy, ale prokurator Baranowski, zaprzecza. - Policjanci sami zabezpieczyli dokumenty, które znaleziono.
W trakcie śledztwa odkryto, że identyczne dokumenty do tych, które znalazł gospodarz, trafiły też do sądu. Prokuratura sprawdza, czy akta nie zostały odtworzone. Nasz Czytelnik twierdzi, że przełożeni winą chcą obarczyć szeregowych policjantów. - Szukają kozła - pisze.
Do tej pory nikt nie ma postawionych zarzutów, jednak prokuratura okręgowa nie wyklucza, że może się to zmienić. - Na razie jesteśmy na etapie zbierania dowodów - dodał prokurator Krzysztof Baranowski.
Czytaj e-wydanie »