
Przed konterenem leżały ogórki z rozbitego słoja
(fot. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz)
Od kilku tygodni trwa wojna magistratu z dawnym dzierżawcą baru piwnego nad Wisłą. Miasto wypowiedziało mu umowę dzierżawy terenu miejskiego. Dzierżawca płacił nieregularnie, choć kwota nie była powalająca - 100 złotych miesięcznie, zważywszy, że - nie licząc nieregularnie pracującej kawiarni - to jedyny lokal w mieście.
Przeczytaj także: Nieszawa. Burmistrz chce, by prokurator zbadał nie tylko przetarg na dzierżawę promu**
Dzierżawca nie pogodził się z decyzją magistratu. Magistrat nie mógł doprosić się o uporządkowanie terenu po barze, ostatecznie zrobił to sam, zabezpieczając mienie dzierżawcy.
Na miejskiej działce pojawił się kontener nowego dzierżawcy. W sobotę magistrat zorganizował przy nim piknik. Były konkursy dla dzieci, muzyka.
- Ogłosiliśmy konkurs na miss Nieszawy i wtedy podszedł do mnie były dzierżawca, najpierw publicznie mnie zezwał, usiłował odebrać mikrofon, po czym zostałam uderzona - opowiada Żaneta Lewandowska, pracowniczka Urzędu Miejskiego, prowadząca imprezę. Wezwano policję. Piknik zakończono, bo załamała się pogoda. Wszystko - wydawać by się mogło - wróciło do normy.
Tymczasem w niedzielę rano okazało się, że kontener nowego dzierżawcy ma wybitą szybę w oknie, wyrwane drzwi, które pływały w Wiśle. W rzece były też elementy zniszczonego wyposażenia kontenera. Wewnątrz ktoś porozbijał butelki z piwem, przed wejściem leżały ogórki kiszone i potłuczone szkło.
- Chcę się spotkać z panią starostą i komendantami wojewódzkim i powiatowym policji - powiedział nam burmistrz Marian Tołodziecki. - Nie może tak być, żeby policja nie reagowała na chuligańskie wybryki, natomiast była na każde zawołanie byłego dzierżawcy. Kilka dni temu policja na wezwanie tego pana zablokowała nam wjazd na prom. Bezprawnie - podkreśla burmistrz.
**