Chodzi oczywiście o zaostrzenie sankcji karnych wobec tych, którzy bezwzględnie naruszają kobiecą cielesność. Obecnie polskie prawo stanowi, że za gwałt grożą minimum dwa lata więzienia. Mało tego - aż 40 procent kar pozbawienia wolności orzekanych jest w Polsce w zawieszeniu.
Gwałciciel będzie ścigany z urzędu?
Nie będę się rozwodzić nad niedorzecznością tego faktu. Wspomnę tylko, że jest to ewenement na skalę światową. W Wielkiej Brytanii, Francji czy Stanach Zjednoczonych niemal 90 procent gwałcicieli nie może liczyć na tak zwane zawiasy. Co więcej - sądy wymierzają w stosunku do nich kary długoterminowe.
Tymczasem w naszym kraju pięć lat pozbawienia wolności orzeka się w 12 proc.przypadków (sic!). W Anglii w ponad 80., a we Francji w 79.
Co prawda polscy politycy rozpatrują na razie przekwalifikowanie gwałtu z przestępstwa w zbrodnię. czyli czyn zagrożony karą przynajmniej trzech lat pozbawienia wolności. Minimalna odsiadka wydłuży się więc o rok (o ile pomysł przejdzie). Nie wiem, co na to feministki.
Niewykluczone, że będą niezadowolone. I słusznie, bo trzy lata to też za mało! Wydaje mi się jednak, że tak szerokie poruszenie tej problematyki przyniesie korzyść. Mało kto wie, na jaki czas do więzienia trafiają gwałciciele. Nie wszyscy też wiedzą, z jaką pobłażliwością traktuje ich polski wymiar sprawiedliwości. Czas najwyższy, by sprawa wyszła na jaw.
Nie tracę nadziei, że osoby rządzące w tym kraju przestaną naiwnie wierzyć, że gwałciciel, który spędzi w więzieniu trzy lata, wyjdzie z celi odmieniony i przyjaźnie nastawiony do kobiet.
Czytaj e-wydanie »