Pomysł polityków Platformy Obywatelskiej sprowadza się do wykreślenia z Kodeksu karnego art. 205. Mówi on o tym, że osoba pokrzywdzona musi sama zgłosić się na policję i powiedzieć o przestępstwie na tle seksualnym, którego padła ofiarą.
Nocą, przez okno, wszedł seryjny gwałciciel
- To myślenie anachroniczne tkwiące głęboko w XX wieku - mówi Magdalena Kochan, posłanka PO, współautorka pomysłu zmiany prawa. - Przestępstwo zgwałcenia jest ostatnim rodzajem zbrodni w naszym kraju, której nie ściga się z urzędu. Zapis o tym, że ofiara musi najpierw sama zgłosić fakt takiego przestępstwa miał w założeniu chronić osobę pokrzywdzoną - tłumaczy posłanka. - Wychodzono z założenia, że ofiara, nie może być arbitralnie narażona na traumę związaną z upublicznieniem jej dramatu, na przykład w sądzie. Znamy przecież te piętnujące ofiary slogany: sama się prosiła; kusiła za krótką spódniczką itd.
Projekt PO był już opiniowany przez prawników i konstytucjonalistów. Wczoraj był po raz pierwszy czytany w Sejmie.
- Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię, którą należy uregulować - dodaje Magdalena Kochan. - Co robić z dziećmi, ofiarami przestępców seksualnych, które same nie mogą złożyć doniesienia na policję? Również ze względu na nie jesteśmy zdania, że ściganie tego rodzaju przestępstw powinno odbywać się z urzędu.
Coraz więcej sygnałów o pedofilach na Kujawach i Pomorzu
Czytaj e-wydanie »