Starsza pani wybrała się do lekarza specjalisty. Była zarejestrowana, otrzymała numerek. Tymczasem musiała czekać ponad trzy godziny na przyjęcie do lekarza, bo jej numerek nie był honorowany przez drugą kolejkę. - Okazało się, że od rana część osób, która nie chciała czekać, utworzyła odrębną kolejkę - mówi. - Usłyszałam, że ta jest obowiązująca. Na korytarzu działy się dantejskie sceny. Był straszny harmider. Ludzie się kłócili. Małe dzieci płakały, a starsi nie mogli znaleźć dla siebie miejsca. Nikt nie mógł tego opanować.
Dochodziło do tego, że z gabinetu wychodził lekarz i próbował oczekujących uciszyć. - Nie mam do niego pretensji, tylko do ludzi, którzy nie respektowali ustalonych zasad. Pan doktor bardzo prosił wszystkich, by się uspokoili, tak by mógł pracować - mówi chojniczanka.
Czytelniczka została przyjęta po trzech godzinach. Martwili się o nią jej opiekunowie, którzy przyjeżdżali trzykrotnie, licząc, że wyszła już od lekarza. - Dzwonię, by ktoś nad tym wszystkim zapanował - mówi kobieta. - Ja jeszcze jakoś dałam sobie radę, ale co mieli zrobić przyjezdni, którzy spieszyli się na autobus czy pociąg. Bardzo im współczułam. Generalnie poczekalnia podzieliła się na dwie grupy. Byli zwolennicy szpitalnej kolejki i drugiej, nielegalnej.
Przychodnie ukarane za pracowitość! Przyjęły za dużo chorych
O wyjaśnienie poprosiliśmy Macieja Polasika, zastępcę dyrektora ds. medycznych. Zapytaliśmy go, czy gdyby lekarz miał wydruk z numerkami i nazwiskami, nie łatwiej byłoby monitorować kolejkę. - To prawda, że na ortopedii i chirurgii dochodzi do takich scen - odpowiada. - Cóż możemy zrobić. Rejestrując, informujemy pacjenta o numerze i podajemy orientacyjną godzinę przyjęcia. Na drzwiach w poradniach są wywieszone zasady. Niestety, są osoby, do których to nie trafia i wprowadzają własne kolejki według przyjścia. Przecież to są dorośli ludzie. Swego czasu mieliśmy na ortopedii ochroniarza. Ale to kosztuje, przecież nie będziemy w każdej poradni stawiać ochrony. Niektórzy lekarze rzeczywiście wyczytują pacjentów z listy. Mogę tylko zaapelować do pacjentów o respektowanie przyjętych zasad. Gdy będą sygnały, że coś się dzieje nie tak, będziemy interweniować.