Andrzej trafił na cztery miesiące do fordońskiego więzienia. Miał przy sobie 0,65 grama marihuany. Przemek dostał prawie pół roku - nie zgłosił się na prace społeczne, na które został skazany przez sąd. Siedzi w dziesięcioosobowej celi przerobionej ze świetlicy.
Ewa, partnerka Przemka, przeczytała niedawno w "Pomorskiej" o możliwości odbywania kary w domu w systemie elektronicznego dozoru (SDE). Objęci nim mogą być drobni przestępcy skazani do roku więzienia. Procedura miała być prosta - wydziały penitencjarne sądów okręgowych powinny mieć dwa tygodnie - od momentu złożenia wniosku - na rozpatrzenie sprawy.
Elektroniczne obroże będą też dla kiboli?!
- Czekamy na orzeczenie półtora miesiąca - mówi Ewa. - Był już w domu kurator, sprawdzali też, czy SDE i tzw. obroża może u nas działać. Najbliższa wokanda jest 16 sierpnia, ale znów Przemka na niej nie ma. Wszystkie terminy są łamane.
Wniosek Andrzeja złożyła miesiąc temu w bydgoskim sądzie jego partnerka Sylwia: - Gdy po 2 tygodniach poszłam do bydgoskiego sądu dowiedzieć się, czy jest już wyrok, to usłyszałam, że nie jestem stroną i nie powinnam się tym interesować. Po dwóch dniach poszłam znów, bo Andrzej jest totalnie załamany. Usłyszałam w sekretariacie, że ustawa swoje, a życie swoje, bo jest sezon urlopowy. Czy prawo działa tylko w jedną stronę?
Niedawno ministerstwo sprawiedliwości rozpoczęło akcję promocyjną dla wszystkich, którzy mogą odbywać karę pozbawienia wolności w systemie SDE, z tzw. obrożami na nogach lub rękach. Problem w tym, że... w żadnym polskim sądzie dwutygodniowy termin nie jest dotrzymywany. - Ustawowy termin na rozpoznanie wniosku to rzeczywiście 14 dni - tłumaczy rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, sędzia Włodzimierz Hilla. - Ale jest to termin, którego przekroczenie nie rodzi skutków prawnych. Bo w praktyce niemożliwe jest przejście całej procedury w dwa tygodnie. Sąd przed decyzją otrzymuje akta sprawy, dane o karalności, wywiad kuratora, opinię z zakładu karnego, jeśli odbywa karę. Dostaje informację o sprawdzeniu warunków technicznych umożliwiających instalację SDE.
W końcu sąd orzeka na posiedzeniu, na którym wcześniej wysłuchuje skazanego.
Proszący o anonimowość wychowawca z jednego z zakładów karnych regionu nie ma złudzeń: - Znów stworzono bubel prawny! Jeśli ktoś skazany na cztery miesiące więzienia zostaje objęty systemem SDE po trzech miesiącach - to gra niewarta jest świeczki.
Wychowawca pyta retorycznie, jak minister Jarosław Gowin może promować ten "areszt domowy", skoro sądy nie radzą sobie z dwutygodniowym terminem? A przecież korzyści z SDE są ogromne. - Miesięczny koszt utrzymania skazanego to ok. 2600 zł. - wyjaśnia. - W systemie dozoru elektronicznego koszty są pięciokrotnie niższe! Nie mówiąc o szkodach w psychice skazanych, którzy pierwszy raz trafili do więzienia.
W 2011 r. bydgoski sąd pozytywnie rozpatrzył 78 wniosków skazanych. Do połowy tego roku 146. A na rozpatrzenie czeka 174 skazanych. O ile nie spędzą całej kary w więzieniu.
Czytaj e-wydanie »