Spichlerz pod "jedenastką"

Fot. Ze zbiorów rodzinnych
Spichlerz przy ul. Grodzkiej 11 należał do Leona Urbanowskiego
(fot. Fot. Ze zbiorów rodzinnych)
W okresie międzywojennym firma przebojem wdarła się do sklepów i targowych hal w Paryżu. Francuzi tak rozsmakowali się w produktach rodem z Bydgoszczy, że prężnego przedsiębiorcę ochrzcili mianem "króla raków".
Tadeusz Bińczycki, który często robił zakupy u pana Urbanowskiego, wspomina: - Do niego należał jeden ze spichrzów przy ul. Grodzkiej, dokładnie "pod jedenastką". Tam przechowywał świeży towar. Miał też klatki z rakami, które były zanurzone w Brdzie. Jak było duże zapotrzebowanie, to je wyławiał i na przykład pakował na barkę. Oprócz tego miał swoje stoisko, pierwsze przy wejściu do Hali Targowej przy ul. Podwale. Tutaj regularnie, co najmniej dwa razy w tygodniu, przychodziłem z mamą. Nasza rodzina uwielbiała ryby, więc się nimi zajadaliśmy. A nie było w Bydgoszczy lepszego towaru i większego wyboru niż u Urbanowskiego - wspomina.
Rodzinny interes
Jolanta Doman, z domu Jarnath, wnuczka Leona Urbanowskiego opowiada: - Dziadek pochodził z rodziny rybackiej z Sępólna Krajeńskiego. Handlem zajmował się jego ojciec i prawdopodobnie także pradziadek. Potem w tej branży pracowało także pięciu braci dziadka. Natomiast jego żona Teresa, czyli moja babcia, królowała w stoisku w bydgoskiej hali.
Leon Urbanowski szybko zyskał sławę w Bydgoszczy. Interes kwitł. Firma rozrastała się, zatrudniała nowych pracowników. Wkrótce zaczęła eksportować ryby i raki na francuski rynek.
Bydgoska prasa pisała: "Posiada nasze miasto największego eksportera raków z Polski, firmę L. Urbanowski. W halach paryskich nazywa się go "królem raków". Pomieniona firma w dziale eksportu jest bezwzględnie pionierem i dla produktu polskiego zdobyła rynek francuski, niemiecki i austriacki".
Z cygarkiem i dewizką

przy ul. Kwiatowej 9 Fot. Ze zbiorów rodzinnych
Leon Urbanowski m.in. z żoną Teresą i córką Krystyną (na rękach) - wrzesień 1926 roku
(fot. Fot. Ze zbiorów rodzinnych)
Leon Urbanowski był szefem kompetentnym i operatywnym. Potrafił doglądać firmy, dbał o pracowników. Najczęściej można było go spotkać w biurze przy ul. Kwiatowej 9.
Współpracownicy tak go charakteryzowali: "Niskiego wzrostu, ze wspaniałym polskim wąsem i z nieodłącznym cygarkiem, dewizką w kamizelce, dobrotliwego usposobienia, krzątał się wokół rybackiego interesu. Tak umiłował swój fach, że w domu, w którym mieszkał, nawet na korytarzach, farbą olejną wymalowano sceny z życia rybaków".
Wędzarnia po ojcu
Krystyna Urbanowska na podwórku rodzinnego domu
przy ul. Kwiatowej 9
(fot. Fot. Ze zbiorów rodzinnych)
Jolanta Doman mówi: - Po wojnie dziadek stracił wszystko. Spichrz przejęło państwo. Dziadek otworzył wędzarnię przy ul. Kwiatowej, jednak długo jej nie prowadził. Zmarł w 1956 r. Wędzarnię przejął jego syn - Marian Urbanowski. Natomiast babcia Teresa zmarła w 1968 r.
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców