Pomysł pierwszego przewodniczącego NZSS "Solidarność" przypadł mi do gustu, choć z pewnością zaraz pojawi się chór ekonomistów, którzy przeliczą ewentualny dzień wolny na straty w gospodarce, która przeżywa kryzys.
Ale staram się zrozumieć intencje upamiętnienia tamtego wielkiego zwycięstwa. Sam również mam wątpliwości. Co zostało z przepraszania za "Solidarność"? Pospolite barbarzyństwo polityczne chociażby w Sejmie pokazuje, że z biegiem lat podziały są coraz większe.
Dla wzrostu popularności politycy zdobędą się na każdy cynizm i populizm. Nie ma już żadnych świętości, by nie wspomnieć o autorytetach.
Kontynuowanie takie polityki doprowadzi do wyprowadzenia wszystkich sztandarów.
A przecież wtedy nie o to nam szło.