https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Działacz Solidarności 30 lat po internowaniu: Sejm to wielki Amber Gold

Jacek Deptuła [email protected]
gs24.pl
- Kopa lat! Kiedy się ostatnio widzieliśmy? No tak, w połowie lat 90. Pisałeś wtedy o solidaruchu, co nie mógł znaleźć pracy u swoich kumpli - styropianów, wtedy już dobrze ustawionych.

- Coś ty, dostałeś nagrodę w krajowym konkursie na reportaż!? O mnie? Rzeczywiście, puenta była mocna: kolesie z Solidarności wypięli się na bezrobotnego kumpla z internowania, a robotę załatwił mi poseł SLD. To był chichot historii. Wówczas ci tego nie mówiłem, obawiałem się, że posądzisz mnie o solidarnościowy, sentymentalny heroizm, który był wtedy najlepiej notowany. Dziś to brzmi inaczej. Więc wtedy, w stanie wojennym, ciągle powtarzałem sobie strofę z wier sza Barańczaka "Piosenka spod podłogi". Pamiętasz jak to leciało? Nie? To posłuchaj:

Tylko usta otwórz, tylko powiedz,
Że to kłamstwo wszystko, że masz dość!
A obrócą się zdziwione głowy:
Co za maniak! Co za śmieszny gość!

Pamiętam tego esbeka, który przesłuchiwał mnie na komendzie przy Poniatowskiego. "Panie Waldku, i po co panu zabawa w tę opozycję"? Ja na to, że to wszystko kłamstwo, że mam dość. On uśmiechnął się z politowaniem: "Z pana to taki śmieszny maniak chyba. Najpierw internat, później rok więzienia za bójkę z milicjantem. I niczego się pan nie nauczył. Po co, panie Waldemarze?"...

- Ale dość kombatanctwa. Jest rok 1990, nasi obejmują stanowiska. Jestem wprawdzie podaj - przynieś - pozamiataj (mam tylko technikum), ale liczę na pracę w mojej Telfie, z której dostałem wilczy bilet. Nie pchałem się do pierwszego szeregu - ani ze mnie polityk, ani ekonomista, ani też specjalista Komitetu Obywatelskiego Solidarności "do spraw ogólnych", czyli żadnych. Ale było wtedy duże zapotrzebowanie na fachowców telekomunikacji, bo pod tym względem byliśmy sto lat za Murzynami...

Gdzieś trzy lata po upadku komuny popełniłem największy błąd - dałem się skusić firmie telefonicznej "Krzak sp. zoo", która po roku wyparowała w smrodzie raczkującego kapitalizmu. Boże, jakie to były wielkie pieniądze! I moda na sukces - garnitury, garden party, szkolenia, lancze. I alkohol. Pamiętasz, mówiłem ci, że wtedy się rozpiłem. Skończyłem w stołówce u Kuronia (znałem go jeszcze z 1981 roku). Więc na kuroniówce rzuciłem wódę. Po roku, dzięki bratu, wziąłem się całkiem w garść. Wtedy i ty szukałeś mi pracy. Pamiętasz, jak twój przyjaciel, prezes wielkiej firmy, powiedział ci, że żadnego solidarnościowca - broń Boże - nie przyjmie? Tłumaczył ci, że rozpuszczę mu załogę, że zacznę domagać się, jak za komuny, ręczników, mydła, herbaty i respektowania bhp... A on (tak ci tłumaczył) przecież musi z czegoś dokończyć swoją rezydencję i zmienić tego dwuletniego gruchota audi.

- Jednak kiedy mój znajomy z Zarządu Regionu Solidarności, cham i prostak, awansował na dyrektora w urzędzie wojewódzkim, ze służbowym samochodem - wożącym głównie jego żonę - coś we mnie pękło. Toż on do pięciu nie potrafił zliczyć! Wtedy - jak pisał Żakowski w tym słynnym artykule z połowy lat 90. - coś pękło, coś się skończyło. Wtedy złożyłem wniosek o odszkodowanie za internowanie i więzienie. Dostałem 17 tysięcy złotych. Wziąłem bez skrupułów. Ale dość historii...

***

Dziś, w 2012 roku? Pierwsze, co mi się nasuwa po twoim pytaniu, to zjawisko manipulacji. Wszechobecnej i wszechpotężnej, podpartej naukowymi regułami psychomanipulacji. Od SLD z lewa, poprzez PSL, Palikota, Platformę, PiS i świętoszkowaty Kościół. Z tym, że poziom manipulacji kolejnych rządów rośnie zgodnie z regułą kuli śniegowej. Zastanawiam się, kurwa, nie kiedy, ale czy w ogóle to ich kiedyś przygniecie? Przecież parlament to jeden wielki Amber Gold. Obiecują złote sztabki, przyjmują nasze głosy w eleganckich salonach (okienka zamiast urn) z napisem, że dotrzymują słowa. Jak w banku. A jak interes pada na pysk, wskazują palcem na jakiegoś obszczymura kuratora na samym dole. I doskonale to rozmydlają: że znowelizują i powołają komisję. Przecież oni wszyscy są po jednych pieniądzach! Miller, Tusk, Kaczyński, Marcinkiewicz. Czym się różni zielona wyspa Tuska, od obietnicy Kaczyńskiego, że Polacy będą wypoczywać na Kanarach, jak wyjadą ze swoich nowych trzech milionów mieszkań?! Wyspy to Polacy mają, ale Brytyjskie.

- Komuna manipulowała prostacko - obiecywała złote sztabki, ale wszyscy wiedzieli, że to złom. Jak w telewizji mówili, że "na odcinku gospodarczym odnotowujemy przejściowe trudności", z gospodarką było bardzo źle. Kiedy pieprzyli, że w NRD są ćwiczenia Układu Warszawskiego - wszyscy wiedzieli, że Ruskie grożą. Dziś to dopiero mistrzostwo świata, naukowa manipulacja oparta na wiedzy i emocjach.

- Druga rzecz, charakterystyczna dziś, to strach. Strach za komuny był - jak by tu powiedzieć? - przewidywalny i na własne życzenie. Strach podziwiany albo wykpiwany. Kiedy podskakiwałeś politycznie, to się mogłeś bać więzienia albo obicia mordy. Jeśli nie działałeś pod ziemią, żyłeś bez strachu, co najwyżej bałeś się, że na obiad będzie makaron z twarogiem, a nie kotlet.

- Dziś strach jest stokroć bardziej wyrachowany. Większy nawet, bo kurwa ekonomiczny. Za komuny, jak dostałem wilczy bilet z Telfy, zatrudnił mnie kumpel w wytwórni lodów. Dziś jak wylecisz na bruk, to wali ci się na łeb prawie wszystko: rodzina, wierzyciele, komornicy, teściowie. To jest taki strach być albo nie być. Nie chcesz dołączyć do kilkumilionowej armii Polaków żyjących poniżej granicy ubóstwa.

***

- I trzecia sprawa: mam wrażenie, że dziś wszyscy wszystkich oszukują albo chcą oszukać. NFZ - pacjenta, Amber Gold - klienta, szef żyłując roboli tłumaczy, że tego żąda prezes lub właściciel. Tymczasem to szef łapie punkty i w lot odczytuje myśli prezesa. Oszukują banki wmawiające nam, że dopłacają do każdego nas, kłamią telemarkety, sprzedawcy, urzędnicy... Niedawno dostałem ponaglenie i karę ze skarbówki. Jak to, przecież zapłaciłem?! Walę do urzędu, a tam pani wzrusza ramionami, bo komputery im się zawiesiły. I każe przyjść jeszcze raz. A co to konia obchodzi, że wóz się przewrócił!? Ksiądz mi też wmawia, że nie ma z czego żyć, firma zaprasza na pokaz kołder po sześć tysięcy sztuka. Solidarność? Kupa śmiechu. Liczy się skuteczność, a ta jest zerowa.

- Pytasz o dobre strony wolności i kapitalizmu? Pewnie, że są. Doganiamy Europę i fajnie. Wiele zależy od siebie, ale jeszcze więcej od układów i znajomości. Powstaje klasa średnia. Sklepy pełne, możemy ruszać w świat. Ale... Kiedy powstała w Warszawie giełda, dziesiątki tysięcy Polaków inwestowało tam pieniądze. Mam znajomego, rekina giełdowego, który opowiadał mi, jak "spółdzielnie" ludojadów manipulują kursami i spekulują okradając szaraków. Nazywał to "strzyżeniem owiec". No i można mówić, pisać i publikować, co się chce. Na przykład Barańczaka:

Tylko usta otwórz, tylko powiedz,
Że to kłamstwo wszystko, że masz dość!
A obrócą się zdziwione głowy:
Co za maniak! Co za śmieszny gość!

***

PS. Stanisław Barańczak od trzydziestu lat mieszka w USA.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska