A mowa o niemałych, bo liczonych w ciężkich milionach, kwotach, które szpitale wydały na tak zwane świadczenia nielimitowane. Zalicza się do nich porody, intensywną terapię noworodka oraz zawały. Mimo że Narodowy Fundusz Zdrowia ma obowiązek płacenia za powyższe procedury medyczne bez względu na ich liczbę, nie robi tego.
Przeczytaj także:Prokurator przyjrzy się szpitalowi miejskiemu w Bydgoszczy. Dlaczego?
Na zwrot 2,8 miliona złotych od 2011 roku czeka Szpital Uniwersytecki nr 2 im. Biziela w Bydgoszczy. Ale na tym nie koniec. Fundusz nie zapłacił też placówce za tak zwane świadczenia ratujące życie, m.in. udary, ginekologię onkologiczną i chemioterapię. Tu zaległości finansowe są jeszcze wyższe. Za rok 2010 NFZ nie zwrócił "Bizielowi" 2,2 mln zł, za ubiegły - 7,6 mln, a za pierwsze półrocze bieżącego roku 570 tys. zł.
W podobnej sytuacji znajduje się druga bydgoska lecznica uniwersytecka. - Świadczenia nieopłacone przez NFZ sięgają 2010 roku - informuje Marta Laska, rzeczniczka prasowa szpitala im. Jurasza. - Za 2010 rok jest to kwota 6,8 mln zł, za 2011 - 14 mln zł. Mamy również podliczone siedem miesięcy 2012 roku. Tu kwota wynosi już 10,5 mln zł. Razem - ponad 30 mln.
Jak wskazuje dalej, w skład nieopłaconych świadczeń wchodzą m.in. anestezjologia i intensywna terapia dla dzieci, onkologia i hematologia dziecięca, immunologia kliniczna dziecięca, programy lekowe, chemioterapia oraz chirurgia naczyniowa.
Przeczytaj także:NFZ jest winny szpitalowi w Chojniczach 8 mln zł!
Na zwrot pieniędzy czeka również Marek Nowak, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego w Grudziądzu. - Narodowy Fundusz Zdrowia łamie prawo, nie płacąc za procedury, za które płacić powinien - komentuje szef placówki. - Dlaczego zatem dyrektorzy szpitali mają przestrzegać przepisów?! - pyta oburzony.
I dodaje, że jeśli Fundusz nie ureguluje należności, on zacznie pobierać opłaty, na przykład za porody.
Niestety, nie wydaje się, by Kujawsko-Pomorski Oddział NFZ znalazł w swoim budżecie pieniądze na pokrycie kilkuletnich zobowiązań. - To nie jest nasza zła wola - podkreśla Jan Raszeja, rzecznik prasowy regionalnego Funduszu. - Po prostu nie mamy pieniędzy.
Dotychczas, w efekcie porozumień zawartych ze szpitalami, za 2011 rok NFZ zapłacił 2,8 mln (ginekologia i położnictwo) oraz 1,9 mln za przeszczepy.
- Jeśli chodzi o rok 2012, prowadzimy obecnie szczegółowa analizę naszych możliwości finansowych - tłumaczy dalej Raszeja. - Chcemy zrobić wszystko, aby wywiązać się z ciążących na nas zobowiązań wobec szpitali - kwituje.
Czytaj e-wydanie »