Rozmowa z Arletą Meloch, srebrną medalistką w biegu na 1500 m.
- Na igrzyskach zrobiła pani swoje, teraz chyba czas na odrobinę relaksu i odpoczynku?
- Zobaczymy, jak się wszystko ułoży. Może jeszcze w tym roku wystartuję w maratonie i będę musiała ostro potrenować, czyli przebiec sporo kilometrów. Klamka jednak jeszcze nie zapadła.
Przeczytaj również: "Nie mogłem jej dogonić na rowerze" - Arleta Meloch z Grudziądza wicemistrzynią paraolimpijską!
- Jest pani dwukrotną wicemistrzynią paraolimpijską. Zarówno w Sydney, jak i Londynie złoto było na wyciągnięcie ręki.
- Każdy sportowiec, niezależnie czy jest niepełnosprawny czy też nie, marzy o złotym medalu. Następna paraolimpiada za cztery lata i jeśli nic się po drodze nie wydarzy, będę chciała w niej wystartować. Czas pokaże czy te plany się ziszczą.
- Może do tego czasu szefowie polskich stacji telewizyjnych wyciągną wnioski i uznają, że warto pokazywać niepełnosprawnych sportowców.
- Tym bardziej, że igrzyska z udziałem osób niepełnosprawnych to naprawdę wielkie wydarzenie. W Londynie kibice wykupili wszystkie bilety. A na stadionie, na którym odbywał się mój bieg, było 80 tysięcy osób. Mało imprez przyciąga aż tylu widzów. Naszymi startami bardzo interesowali się też Polacy mieszkający na Wyspach. Wspierali nas, dopingowali z całych sił. Można żałować tylko, że nasza telewizja tego nie pokazywała. Mam nadzieję, że za cztery lata pod tym względem będzie zupełnie inaczej.
Zobacz także: Janusz Korwin-Mikke: Paraolimpiada to paranoja. Zdrowi ludzie nie powinni jej oglądać
- Można się spotkać z opiniami, że wśród niepełnosprawnych nie ma wielkiej rywalizacji. Może dlatego ich zmagania mogą wydawać się mało medialne.
- Nie zgadzam się z takimi opiniami. Wszędzie jest rywalizacja i konkurencja. Każdy stara się przygotować najlepiej jak tylko potrafi właśnie po to, aby pokonać innych. Są też ogromne emocje.
- Pani też się denerwowała?
- Na stadionie czułam, jakby 80 tysięcy osób patrzyło tylko na mnie. Poza tym był ogromny tumult. Przyznam, że kiedy dobiegłam do mety nie cieszyłam się jakoś wyjątkowo mocno. Wtedy nie dotarło jeszcze do mnie, że udało się zająć drugie miejsce. Dreszcze przeszły po plecach dopiero, kiedy stałam na podium i słuchałam Mazurka Dąbrowskiego. To było niesamowite uczucie, niesamowite uniesienie.