Im głośniej Jarosław Kaczyński krzyczy, że w Polsce nie ma demokracji, tym ciszej jest w Kancelarii Premiera.
Powiedzmy, że to taktyka zgodna z powiedzeniem, iż psy szczekają, karawana jedzie dalej. Ale w końcu kondukt będzie musiał się zatrzymać, a mistrz ceremonii przemówić nad nieboszczką nadzieją. Zapewne będzie to zapowiadane na koniec września drugie expose.
Co powie premier? Jest w tej dobrej sytuacji, że wybory dopiero za trzy lata, a PSL-owi żadna siła nie oderwie tyłków od foteli.
Ale prócz polityków jest jeszcze ulica. Dziś za pomocą internetu można skrzyknąć się w kilka godzin. Nie sądzę, by sobotni marsz "radiomaryjnych" był początkiem końca rządu Tuska. Ale cierpliwość ulicy kiedyś się skończy. Jarosław Marek Rymkiewicz - taki trochę "Mickiewicz" prawdziwych Polaków - grozi, że skończy się koktajlami mołotowa. Nie sądzę. Ale jeśli premier Tusk powtórzy w expose, że jego państwo zdaje egzamin - dużą część żałobników trafi szlag.
Czytaj e-wydanie »