Może dlatego, że to one w zdecydowanej większości są ofiarami, a przemoc kobiet wobec mężczyzn - jakkolwiek równie podła i nie powinna być bagatelizowana - to jednak jest zdecydowanie rzadsza. A może dlatego o tym problemie wspomnę, bo jestem kobietą.
Ja? Bita?
Nie należę do ofiar, które dają się bić mężczyznom, nie doznałam przemocy w rodzinie (bo symbolicznego klapsa, którego dostałam tylko raz w życiu nie liczę).
Tylko, dlaczego macie mi wierzyć? Z iluż to już ust kobiecych sama słyszałam takie same zapewnienia. "Mnie ten problem nie dotyczy, ale...", "Nigdy się z tym nie spotkałam...", "Mnie nigdy facet nie uderzył...". Gdybym tak miała brać wszystkie te deklaracje na serio, to za jednym wyjątkiem, żadna z moich bliższych i dalszych znajomych nigdy nie była bita.
Jak to się ma do statystyk, że co trzecia kobieta doświadcza w swoim życiu przemocy od mężczyzny? A 800 tys. kobiet rocznie spotyka przemoc, czyli dziennie - 2 tysiące mężczyzn leje swoje kobiety.
Statystyki bolą
Jak podaje Urszula Nowakowska, założycielka fundacji Centrum Praw Kobiet": "W słynącej z wysokich standardów w zakresie równouprawnienia Szwecji, co dwadzieścia minut mężczyzna bije swoją kobietę. Według badań przeprowadzonych przez OBOP w 1996 roku w Polsce 18 proc. kobiet pozostających w związkach małżeńskich przyznaje, że doznały przemocy fizycznej ze strony swoich mężów." Czasami to "liść" w twarz, czasami z piąchy, czasami takie lanie, że kobieta do sklepu wychodzi wieczorem w czapce z daszkiem, żeby sińców po wylewach nie było widać. Jak te wszystkie zapewnienia kobiet mają się do statystyk?
Przeczytaj także: Istotą mobbingu jest długotrwała przemoc psychiczna
Ano tak się mają do statystyk, że kobiety wstydzą się mówić na głos o tym, że bije je mąż, partner, chłopak. Społeczne konwenanse ukazują kobietę z klasą, jako taką, której nikt nie bije. Więc, aby zachować pozory, nakłada grubą warstwę makijażu, a gdy ktoś zauważy siniaka pada, że to schody, poręcz, słabe naczynka... Jakby to była wina kobiety, że jest fizycznie słabsza, żeby odeprzeć cios, skontrować uderzenie. Ale tak właśnie ofiara myśli.
Czuje się winna
Jak powiedziała w jednym z wywiadów kobieta latami bita przez męża (cytat przybliżony): "Najpierw latami szydził ze mnie, poniżał, podważał moje poczucie wartości, aż uwierzyłam, że jestem nic nie warta i zasługuję na bicie". Trudno się dziwić, że taka kobieta potem nie przyznaje się, że jest bita. Trudno się dziwić, bo ludzie wokół żyją zgodnie z zasadą "To jej życie, nie będę się wtrącać". I tak zostaje kobieta sama z własnym katem w domu.
To też nasza sprawa! Wtrącajmy się!
Ale tak nie musi być. Możemy reagować, kiedy widzimy lub słyszymy przemoc. Gdy zza ściany dochodzą nas krzyki bitej kobiety, albo widzimy, jak zasłania kołnierzem siniaki, możemy zgłosić to policji. Nawet jeśli to za mało, żeby rozwiązać problem, to pokazujemy tym samym, że widzimy, co się dzieje i nie zgadzamy się na to. I jeśli coś nam sugeruje, że ktoś bliski też jest ofiara przemocy, to nie ignorujmy tego, bo "to nie nasza sprawa". Rozmawiajmy, reagujmy, pokażmy, że dobrze wiemy, kto jest ofiarą, a kto katem.
Telefon interwencyjny dla kobiet doświadczających przemocy: 789 30 65 66.
Czytaj e-wydanie »