https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W samo południe. Bydgoska komunikacja specjalnej troski

BOGDAN DONDAJEWSKI
Bogdan Dondajewski, autor komentarza "W samo południe".
Bogdan Dondajewski, autor komentarza "W samo południe". archiwum
Gruntowne zmiany taryfikatora za przejazdy bydgoskimi autobusami i tramwajami są pewne. Niestety, pasażerowie mogą się też spodziewać podwyżek.

Innego pomysłu na sfinansowanie rosnących kosztów organizacji komunikacji miejskiej nie ma. Szukał go prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski, który podczas czwartkowej debaty z ekspertami pytał do czyjej kieszeni sięgnąć. - Albo będziemy dokładać z budżetu, co oznacza, że płacą wszyscy podatnicy, albo podwyższamy ceny biletów i przerzucamy ten ciężar tylko na pasażerów. Co wybrać? - pytał.

Niestety, odpowiedzi nie dostał. Pojawiły się za to inne propozycje, m.in. związane z szukaniem oszczędności. Żadne jednak nie gwarantują zdobycia 28 mln złotych. A tyle według ratusza wynosi różnica pomiędzy kwotą, jaką na 2013 rok potrzebują drogowcy, a sumą, jaką gotowy jest im zaproponować prezydent.'

Przeczytaj także: Bydgoszcz. Transport publiczny sfinansują wszyscy, czy tylko pasażerowie?

Łącznie wygospodarował 176 mln złotych, czyli niemal tyle, ile zarząd dróg dostał na komunikację miejską w ubiegłym roku. I na nic zdały się tłumaczenia, że dodatkowe koszty potrzebne są m.in. do obsługi nowej linii tramwajowej do dworca PKP. A po wczorajszej debacie w ogóle zostali pozbawieni złudzeń - albo zmienią taryfikator tak, że podniosą wpływy ze sprzedaży biletów albo wprowadzą ograniczenia w funkcjonowaniu komunikacji.

Co wybiorą? O tym bydgoszczanie przekonają się w przeciągu najbliższych tygodni. Już jednak wiadomo, że zarówno na jednym, jak i drugim rozwiązaniu to właśnie oni stracą najwięcej.

Czytaj e-wydanie »
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska