Dworzec w Bydgoszczy. Jestem o 19. W porządku - myślę, skoro autobus za 10 minut. Na peronie tłum. Zimno. Ludzie zaczynają nerwowo wypatrywać. Kiedy podjedzie? - słychać. A później tylko: "Zakpił z nas". Podjechał o 19.30. Pasażer: "A dlaczego pan się aż tyle spóźnił?" Kierowca: "Mam prawo do 45 minut odpoczynku". Klient: "No ale jest rozkład jazdy! Pana nie obowiązuje?" Kierowca: "A co mnie to obchodzi".
Przeczytaj także:"Kierowca PKS to szaleniec" - ocenia Czytelniczka. PKS nie komentuje sprawy
Oczy zrobiły mi się większe. Co się tu zmieniło przez ostatnie lata? Naiwni ci, którym się wydawało, że cokolwiek na lepsze.
Ale jeden plus - myślę. Kierowca przecież normalnie wydawał bilety, a nie jak na niektórych powiatowych trasach, gdzie mruga się okiem, kwitu nie daje i kasuje mniej niż powinno. Klient ma... lepiej. I kierowca też. (Do czasu!)
Spóźnienie spóźnieniem - myślę za dwa dni - ale przecież wrócić trzeba. Znów stoję na dworcu PKS. Słyszę, że zaraz coś podjedzie. Kierowca punktualny. Bilet wydany jak należy. Przyzwoicie. Za to podczas jazdy... "Buty mi się tak nagrzały, że aż parzą w stopy!" - mówi do mnie współpasażer. Przesadza. Minęła chwila. Obok zdejmują swetry. Na zewnątrz zimno. Ciesz się człowieku - myślę. Tu się wygrzejesz. Figa. Pół godziny później upał jest nie do wytrzymania. Chcę wysiąść. Tylko o tym marzę.
Wy wszyscy, jeżdżący limuzynami! Zróbcie parę kursów autobusami! Na przykład na trasie 2-3 godzinnej. A później zacznijcie wreszcie porządki w PKS-ie. Żeby nieprzewrotnie można było powiedzieć: Nie jechałeś dawno PKS-em? Żałuj. Warto.