- Wyrok zapadnie w piątek, w samo południe - mówi Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.
Dzisiaj oskarżony po raz pierwszy od wielu miesięcy przybył do sądu na rozprawę. Nie było go na kilku wcześniej wyznaczonych terminach, ponieważ - jak uzasadniał jego obrońca - Jerzy T. mieszka i pracuje w USA.
Kara, o jaką wnosi bydgoska prokuratura ma być konsekwencją poważnych zarzutów ciążących na T. Historia doktora nauk przyrodniczych, który był związany z bydgoskim szpitalem Jurasza, sięga 2005 roku. Wtedy to zmarł jeden z pacjentów Jerzego T., który był poddany - wówczas postrzeganej jako nowatorskiej - metodzie leczenia złośliwego nowotworu mózgu, glejaka.
Czytaj: Doktor T. jest oskarżony o to, że obiecywał chorym szczepionkę na raka
Dwa lata wcześniej Jerzy T. zasłynął, jako zdobywca ministerialnego grantu na badania metod leczenia nowotworów za pomocą... szczepionki. Jako kierownik Katedry i Zakładu Genoterapii Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy miał pracować nad tzw. metodą "pooperacyjnej terapii genokomórkowej oponiaka i glejaka wielopostaciowego przy zastosowaniu technik antysensu, triplexu "anty-IGFI".
W zamian za testowanie szczepionki żądał zapłaty. Śledczy zarzucają mu usiłowanie wyłudzenia 166 tys. zł. Pieniądze pochodziły zarówno od pacjentów dorosłych, jak i od rodziców chorych dzieci.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »