Przyznam, że postawa biskupa zrobiła na mnie duże wrażenie.
Bez krętactw przyznał się do choroby, przeprosił wiernych i zapowiedział, że podejmie leczenie. To niezwykle rzadki u nas przykład przyzwoitości. Nie było pomroczności jasnej, urazu goleni czy choroby filipińskiej. Lub - co zdarza się politykom - tłumaczenia... wrażą prowokacją.
Jednocześnie biskup zaproponował dobrowolne poddanie się karze, którą sobie wyznaczył. Nie była ona surowa. Bodaj latem pisałem reportaż o człowieku, który po pijanemu wpadł podczas rutynowej kontroli i dostał 9 miesięcy bezwzględnego więzienia.
Mimo wszystko zaskakuje decyzja stołecznego sądu, który nie zgodził się na dobrowolną karę i chce przesłuchać biskupa. Proces ma toczyć się w normalnym trybie. Czyż miałby być jawny dla mediów i gawiedzi?
Myślę, że biskup Piotr J. na to nie zasłużył.
Czytaj e-wydanie »