Wydawać by się mogło, że skoro mamy armię zawodową, to nikt rezerwistom nie będzie zawracał głowy ćwiczeniami na poligonie - krótkimi (od 1 do 30 dni) lub długotrwałymi (do 90 dni). A jednak. Po trzech latach przerwy armia może w przyszłym roku upomnieć się o rezerwistów (nie wszystkich) z nadanymi przydziałami mobilizacyjnymi.
- Powoływanie rezerwistów na ćwiczenia to rutynowa czynność każdej armii - informuje gen. Mieczysław Cieniuch, szef Sztabu Generalnego. - Na okres kryzysu i wojny każda armia potrzebuje więcej ludzi. Aby się do tego przygotować - trzeba czasem żołnierzy rezerwy, którzy nie są w armii w czasie pokoju, zaznajamiać z nowym sprzętem w jednostkach, do którym mają trafić w przypadku mobilizacyjnego rozwinięcia sił zbrojnych. Oni po prostu potrzebują treningu.
- Mamy zawodową armię na czas pokoju, ale - jak każda na świecie armia - w czasie wojny potrzebować będziemy przeszkolonych rezerwistów - dopowiada płk Marek Ługiewicz, szef oddziału uzupełnień Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy. - Jeśli ktoś odbył zasadniczą służbę wojskową dwadzieścia lat temu, to wtedy w wojsku były inne karabiny i pistolety, a inne są dziś. Pozmieniało się bardzo dużo, dlatego chcemy, żeby rezerwiści nie tylko przymierzyli mundury, które czekają na nich w jednostkach, ale również poznali nowy sprzęt i najnowsze doktryny.
Przeczytaj także: Czy wojskowe prokuratury powinny zniknąć?
Wojskowi podają kilka przykładów zmian: mamy nowe czołgi (nie T-72 a "Leopardy"), wozy bojowe, wyrzutnie pocisków kierowanych Spike. Nowe rozwiązania pojawiły się również w stacjach radiolokacyjnych. Przypominają również starą zasadę, że jeśli żołnierz nie jest szkolony, to traci nawyki
- Siły zbrojne mają przygotować żołnierzy na czas mobilizacji i wojny, dlatego być może zaprosimy część rezerwistów (szeregowi do 50 roku życia oraz podoficerowie i oficerowie do 60 roku życia) na ćwiczenia, ale to jeszcze nie jest przesądzone - dodaje płk Ługiewicz.