Nowe nazwisko i ochrona od państwa dla świadka w zamian za ważne informacje procesowe. Tyle teorii. Tymczasem proces w Bydgoszczy o zabójstwo Piotra Karpowicza w 1999 roku zdaje się obalać mit otaczający instytucję świadka koronnego.
Proces w sprawie zabójstwa szefa oddziału oceny ryzyka i likwidacji szkód PZU w Bydgoszczy ponownie utknął w miejscu. Ponownie, bo sprawa włączając śledztwa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy i Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, trwa już 13 lat. Tym razem powodem była nieobecność kluczowego świadka na rozprawach 8 i 9 stycznia.
Przeczytaj również: Świadek koronny mówi o interesach "Lewatywy". W grę wchodziły miliony złotych
"Szramka" prowadzi grę
Z nieoficjalnych informacji, jakie dotarły do "Pomorskiej" wynika, że Dariusz S., znany też pod pseudonimem "Szramka" po prostu nie chce zeznawać.
- Słyszałem, że jego współpraca z lubelskimi śledczymi nie układa się tak, jak przewidywano - mówi nasz informator, człowiek związany ze sprawą. - Coś musi być na rzeczy, skoro dwa razy pod rząd nie został doprowadzony do sądu.
Sprawa nie byłaby warta stawiania na ostrzu noża, gdyby nie fakt, że Dariusz S. jest objęty programem ochrony świadków. Rzecznika Sądu Okręgowego w Bydgoszczy zapytaliśmy o to w przerwie między jedną, a drugą sesją na wokandzie. - Z tego, co mi wiadomo, nie mówimy o człowieku ze statusem świadka koronnego - utrzymywał sędzia Włodzimierz Hilla. Obiecał w czwartek udzielić bliższych informacji na temat ostatnich rozpraw.
Zobacz też: Kim są świadkowie koronni w bydgoskich procesach?
Jaką rolę zatem w procesie gra Dariusz S., że jego nieobecność na sali bydgoskiego sądu może zablokować proces na dobre? Z tym pytaniem zwróciliśmy się bezpośrednio do Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
- Panie prokuratorze, to prawda, że w procesie o zabójstwo Piotra Karpowicza zeznaje świadek koronny?
- Tak, mamy takiego świadka - odpowiada śledczy Andrzej Markowski, zastępca szefa lubelskiej PA.
- Czy jest nim Dariusz S.?
- Tak.
- Dlaczego 8 i 9 stycznia nie został dowieziony na rozprawy, podczas których powinien składać wyjaśnienia? - pytamy prokuratora.
- Z tego, co mi wiadomo Zarząd Ochrony Świadka Koronnego nie wyraził zgody na jego przewiezienie w tych terminach do sądu - wyjaśnia śledczy Markowski. - Chodziło o względy bezpieczeństwa.
Tajemnica poliszynela
Na pytanie, czy to prawda, że S. po prostu wycofuje się ze swoich poprzednich zeznań, prokurator mówi: - Nasza współpraca ze świadkiem układa się bez przeszkód. Na pewno będzie uczestniczył w kolejnych rozprawach.
W tej kwestii nasz informator zgadza się z prokuratorem Markowskim. Tyle tylko, że idzie krok dalej: - Względy bezpieczeństwa? Według mnie chodzi o to, że świadek, który powinien być chroniony przez państwo, stał się niemal osobą publiczną. Wszyscy zainteresowani wiedzą, że "Szramka" był niegdyś prawą ręką Henryka L. "Lewatywy" bądź, co bądź oskarżonego w tej samej sprawie. Wiedzą, że S. to nazwisko zmienione; że poza "Szramką", posługuje się innymi pseudonimami - nie szczędzi krytyki pod adresem śledczych.
Zarząd Ochrony Świadka Koronnego to wydział CBŚ. Próbowaliśmy skontaktować się z Adamem Maruszczakiem, jego szefem. - Informacje dotyczące CBŚ muszą przejść przez rzecznika policji - słyszymy w Komendzie Głównej Policji.
A rzecznik Krzysztof Hajdas na temat rewelacji dotyczących S. odpowiada bez cienia żenady: - Wszystko, co dotyczy świadka koronnego, jest objęte tajemnicą państwową.
Piotr Karpowicz zginął od kuli w 1999 roku przed siedzibą bydgoskiego PZU. W 2008 roku uniewinniono najważniejszych oskarżonych. Przedtem prokuratura zarzucała zlecenie zabójstwa Tomaszowi G., dealerowi Mercedesa z podbydgoskiej Brzozy. Wykonawcę rzekomego wyroku miał według śledczych znaleźć gangster Henryk L. Obecny proces rozpoczął się w 2011 roku.
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
Czytaj e-wydanie »