Od 1 stycznia, ledwie po roku jego istnienia, choć NFZ podpisał kontrakt na trzy lata, zlikwidowany został zespół ratownictwa medycznego w Mąkowarsku. - Pieniądze szlag trafił - mówią mieszkańcy. Bo przecież trzeba było zbudować wiatę dla karetki, zakupić samą karetkę, wyposażyć ją, a także pomieszczenie, w którym przez 24 godz. dyżurowali ratownicy. Łącznie wydano na to kilkaset tysięcy złotych.
Przeczytaj także:25 stycznia będą protestować pod urzędem wojewody. Będą walczyć o karetkę
- Gdyby wiadomym było od samego początku, że karetka będzie stacjonować w naszej wsi ledwie rok, nikt nie pakowałby w taki interes kasy - to znowu głos mieszkańców Mąkowarska.
Kiedy tylko dowiedzieli się, że ratownictwo medyczne w ich wsi zostanie zlikwidowane, pojechali do ministra, spotkali się z wojewodą, słali pisma do premiera, do dwóch ministrów, Narodowego Funduszu Zdrowia, marszałka województwa. A gdy i to nie pomogło - w proteście wyszli dwa razy na przejścia dla pieszych w swej wsi, blokując w ten sposób przejazd drogami krajową i wojewódzką.
A teraz przyjechali z protestem do Bydgoszczy. Przed urzędem wojewody rozwinęli transparenty, ale blokady nie zdążyli urządzić. Bo zostali zaproszeni przez wojewodę Ewę Mes na rozmowy do sali 145.
Przekazali oświadczenie: Uwzględniając stanowiska wojewody oraz ministra zdrowia dochodzimy do wniosku, iż osoby sprawujące władzę wzajemnie obarczają się odpowiedzialnością za likwidację zespołu ratownictwa medycznego, i - co bulwersujące - nie znają zakresu swych kompetencji. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia Cezary Rzemek w piśmie do sołtysa wsi Mąkowarsko zaznaczył, że zgodnie z ustawą o państwowym ratownictwie medycznym wojewoda planuje, organizuje i nadzoruje system na terenie województwa, natomiast minister zdrowia go zatwierdza.
Z kolei pani wojewoda w piśmie do sołtysa przekonywała, że wojewódzki plan działania ratownictwa medycznego został zaakceptowany prze ministra zdrowia, jednak niedługo potem minister zabronił zwiększenia liczby karetek w województwie o dwa - w Mąkowarsku i Serocku...
Wyjaśnianie problemu w taki sposób jest wysoce niepoważne oraz podważające wiarygodność zarówno ministra, jak i wojewody...
Mieszkańcy nie mogą też pogodzić się z tym, że u nich karetkę likwidują, a otwiera się zespół ratownictwa medycznego w Dobrczu. A to gmina - przypominają o tym protestujący z Mąkowarska nie po raz pierwszy - na terenie której mieszka pani wojewoda. Nie przekonuje ich także tłumaczenie wojewody, że karetka w Dobrczu jest bardziej potrzebna niż w Mąkowarsku, bo tam w bliżej nieokreślonej przyszłości przebiegać będzie trasa S5...
Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!
"Nie interesują nas spory pomiędzy ministrem a wojewodą, nie zamierzamy dociekać, kto ma rację, a kto nie. Nie traktujemy tej sprawy ambicjonalne, nie jesteśmy ani uparci, złośliwi. Jedynie troszczymy się o własne zdrowie i życie, które bez obecności zespołu ratownictwa medycznego w naszej wsi nie są w pełni bezpieczne"...
Dlaczego minister nie chce, by w Mąkowarsku stacjonowała karetka pogotowia? Bo w gminie Koronowo z dojazdem karetki do wypadku nie jest źle.
Przepisy ministerialne mówią, że na terenie miasta karetka powinna dojechać na miejsce w 8 minut. W Koronowie ten czas w roku 2008 wynosił 3 minuty, rok później 2 min. 47 sek., w 2010 - 1 min. 46 sek., w 2011- 1 min. 42 sek. Poza miastem powinna docierać w 15 minut, a dojeżdżała w 12 min. (w roku 2008), 11 min. 45 sek. (2009), 11 min. 49 sek. (2010) w 10 min. 23 sek. w roku 2011.
- Ze średnimi przejazdami jest jak ze średnimi pensjami. Niby statystycznie zarabiamy średnio 4 tys. zł, a nie znam nikogo, kto tyle dostaje. W 10 minut tylko helikopter doleci z Koronowa do Huty, karetka z Mąkowarska w 10 minut dojedzie, ale z Koronowa nigdy - to głos mieszkańca Mąkowarska.
Wojewoda Ewa Mes zapewniała protestujących, że jest z nimi. Śle pisma do ministra i stara się, by karetka do Mą-kowarska wróciła. I wróci - najprawdopodobniej na sezon turystyczny.
Czytaj e-wydanie »