Wszystko przez to, że zmienia się technologia emisji filmów - z analogowej na cyfrową, a chojnicki dom kultury cyfrowego projektora nie ma. Jeśli więc dystrybutorzy skończą z taśmą, to bez tego zakupu w Chojnicach kina nie będzie.
Jest wola polityczna i są nawet pieniądze, zaoszczędzone z programu przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu, by projektor kupić. Sęk w tym, że miasto chciałoby się załapać na dotację z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, bo to aż połowa z wymaganych 500 tys. na ten cel, ale Instytut robi nowy nabór wniosków dopiero w marcu. Nie wiadomo, kiedy konkurs rozstrzygnie.
Czytaj: W Chojnicach bez cyfrowego kina nie da się żyć
- No to będzie dziura w terminarzu? - pytamy Radosława Krajewicza, dyrektora Chojnickiego Domu Kultury. - Może nie do końca - odpowiada szef ChDK. - Jest nadzieja, że nie wszyscy dystrybutorzy od razu przejdą na technologię cyfrową.
Ale i tak problem jest, bo nie ma gwarancji, że miasto dotację z PISF dostanie i że projektor kupi. - To jest zawsze pół na pół - śmieje się Krajewicz. - Albo się uda, albo się nie uda.
To nie koniec filmowego zamieszania. Sytuację komplikuje fakt, że dom kultury ma zniknąć z powierzchni ziemi, bo jest koncepcja budowy nowego centrum kultury, tzw. Balturium. Jeśli miasto rozpisze przetarg na zakup nowego projektora, musi wziąć pod uwagę, żeby ten sprzęt dał się wkomponować do supernowoczesnego gmachu centrum. Bo inaczej opozycja zarzuci marnowanie publicznych pieniędzy.
Już i tak nie brak krytycznych głosów, że po co wydawać kolejne pieniądze, skoro w budowanej galerii handlowej w mieście ma być także multikino...