Jeden z naszych Czytelników opisał sytuację, do której doszło 29 stycznia.
- Jechałem tramwajem linii nr 5. Nagle przy dworcu głównym usłyszałem huk. Okazało się, że dziewczyna wtargnęła na ulicę i tramwaj w nią uderzył. Jeden z kontrolerów nakazał motorniczemu natychmiast otworzyć mu drzwi i wybiegł dziewczynie z pomocą. Jestem w szoku, bo ten kontroler udzielił jej fachowej pomocy. Rozmawiał z nią, by nie zemdlała. Jestem w szoku,że "kanar" potrafił zrobić coś takiego - napisał Czytelnik.
Postanowiliśmy odszukać bohatera tej historii. Okazał się nim pan Daniel, który tak wspomina historię z 29 stycznia.
- Byłem w pracy. Razem z kolegą jechaliśmy tramwajem w stronę dworca głównego PKP. Nagle niespodziewanie na ulicę weszła dziewczyna, uderzenie było na tyle silne, że odbiła się od tramwaju. Tramwaj stanął, a w środku zaczęła się panika, ludzie krzyczeli, że na torach leży jakaś dziewczyna.
Co było dalej, czytaj w piątkowej "Gazecie Pomorskiej" - wydanie bydgoskie.
Czytaj e-wydanie »