Głosowanie radnych w sprawie zamiaru likwidacji szkół pod koniec lutego. Rezultat? Trudny do przewidzenia. Bo temat jest skomplikowany i kontrowersyjny. Pewne jest jedno: rodzice i nauczyciele będą walczyć o to, aby podstawówki przetrwały.
W czwartek radni i urzędnicy odwiedzili obie szkoły. Ci pierwsi po to, aby "wyrobić sobie zdanie". Drudzy - przedstawić swoje racje i odpowiedzieć na pytania.
Goręcej było w Węgrowie. Zawiązał się tam "spontaniczny" komitet obrony szkoły. Jej mocne strony (chodzi tam obecnie 37 uczniów i kilkanaścioro "zerówkowiczów") przedstawiła dyrektor Sylwia Murawska. A tych jest naprawdę sporo: od osiągających sukcesy podopiecznych, przez świetne wyposażenie, po zgrane i aktywne grono pedagogiczne. Długo by wymieniać wszystkie...
- Sami zdobyliśmy pieniądze na remont wnętrza budynku - podkreślała nauczycielka Agnieszka Jabłońska.
Rodzice uzupełniali, że mała liczba uczniów jest atutem tej szkoły. Dzięki temu są oni bowiem bezpieczni. A poziom nauczania pozostaje wysoki. - Celowo dla swojego dziecka wybrałam wiejską szkołę, bo wiedziałam, że jest to dobre - mówiła Agnieszka Herduś-Rodzik.
Ważny argument podniosła Emilia Marachowska. Jej zdaniem, podstawówka jest jednym z głównych walorów Węgrowa.
Podkreśliła to także nauczycielka Marzena Prussakowska: - Bez szkoły nie będzie tutaj życia. Sołtys i przewodnicząca rady gminy Hanna Guzowska: - Nastąpi degradacja tej wsi. Nie mamy straży pożarnej, nie mamy kościoła...
Szukają oszczędności
Wójt Jan Tesmer powtarzał, że decyzja w sprawie zamiaru likwidacji obu szkół należy do radnych. Powoływał się przy tym na liczby: - Statystyka mówi prawdę.
Jaką? Taką, że w gminie Grudziądz wzrasta liczba mieszkańców, ale uczniów wcale przez to nie przybywa. Z tego powodu subwencja oświatowa nie wystarcza na utrzymanie szkół. Co za tym idzie, w tym roku gmina musi dołożyć do tego około 3,5 mln zł.
- Chodzi nam o to, aby ta kwota była niższa. Szukamy oszczędności, ale nie chcemy nikogo krzywdzić - tłumaczył Jan Tesmer.
Spokojniej było podczas spotkania w Wielkim Wełczu. Działająca tam szkoła jest również bardzo zadbana, a miejscowa społeczność mocno do niej przywiązana. Problem tylko w tym, że do tej podstawówki chodzi zaledwie 17 uczniów. "Zerówka" liczy kilku maluchów.
- Z demografią nie wygram - przyznawała dyrektor Iwona Fijałkowska. Mimo to o placówkę upomniał się radny i mieszkaniec Wielkiego Wełcza Hanryk Makowski. - Bez szkoły nasza wieś zginie.
Jeśli obie szkoły zostaną zamknięte, od 1 września uczniowie zaczną chodzić do innych placówek na terenie gminy. Co się stanie z nauczycielami (w sumie 12 etatów)? Urzędnicy zapewniają, że będzie dla nich praca.
Przyznają jednak, że trudniej może być ze znalezieniem posad dla pracowników obsługi.
Czytaj e-wydanie »