Mundurowi podsumowali miniony rok. Okazało się, że w straży miejskiej rzeczywiście zaczyna być widać zmiany. I to niekoniecznie na gorsze.
Czytaj także: Strażnicy miejscy w Toruniu pełnią służbę w nocnych autobusach!
Strażnicy kończą z blokadami?
Na początek zaskakująca wiadomość dla kierowców - mundurowi założyli w minionym roku prawie cztery mniej blokad niż rok wcześniej - było ich 1,2 tysiąca zamiast 4,1. Skąd ta zmiana?
Okazuje się, że strażnicy coraz częściej wkładają wezwania za wycieraczki, zamiast od razu sięgać po blokadę. W minionym roku takie karteczki znalazło na swoich samochodach prawie siedem tysięcy kierowców. Większość z nich - ponad pięć tysięcy - zostało pouczonych. Prawie połowa z tych wezwań dotyczyła terenu toruńskiej Starówki.
Ale to koniec dobrych informacji dla kierowców - bo strażnicze fotoradary mają się nadal doskonale. W 2012 roku municypalni wystawili ponad 4,5 tysiąca mandatów za przekroczenie prędkości i skasowali za nie blisko milion zł. Dla porównania: rok wcześniej takich mandatów było prawie 3,7 tysiąca i opiewały na sumę blisko 650 tysięcy.
Mimo to toruńscy strażnicy powoli przestają zmieniać się w drugą drogówkę. Jeszcze rok temu prawie połowa wszystkich ich interwencji dotyczyła wykroczeń przeciwko porządkowi i bezpieczeństwu w komunikacji miejskiej; w 2012 - już tylko jedna trzecia.
Wezwać strażnika? Ale po co?
Zmieniło się też podejście mundurowych do właścicieli psów, którzy nie sprzątają po swoich pupilach. - Liczba interwencji utrzymała się na podobnym poziomie, jak rok temu, ale ich restrykcyjność znacznie wzrosła - zapewnia Bartulewicz. - Strażnicy częściej wystawiają mandaty, częściej kierują do sądu wnioski o ukaranie właścicieli psów. No chyba, że ktoś od razu posprząta, wtedy interwencja kończy się na pouczeniu.
Ale choć municypalni starają się jak mogą, by ocieplić swój wizerunek, to torunianie i tak coraz rzadziej dzwonią po strażników: w minionym roku tylko 11,3 tysiąca razy (rok wcześniej: 13.5 tys. telefonów).
Mundurowi tłumaczą ten fakt imprezami z okazji Euro 2012 oraz tym, że strażnicy są po prostu na miejscu i nie trzeba ich wzywać. Ale czy tak jest rzeczywiście? To już ocenią sami torunianie.
Czytaj e-wydanie »