Ponad 500 wyprawek szkolnych wydał Polski Czerwony Krzyż najuboższym uczniom we wrześniu. - To kropla w morzu potrzeb. Chętnych było znacznie więcej - przyznaje Maria Kapuścińska, specjalistka ds. pomocy społecznej w PCK.
Przeczytaj także:Wszystko co chcesz wiedzieć o śmieciach, ale boisz się zapytać
W przypadku wyprawek wydawanych przez miasto było inaczej. Pieniądze na podręczniki dostało z ratusza ponad 2 tysiące uczniów w Bydgoszczy, w tym średnio co piąty niepełnosprawny. W zasięgu ręki było - zależnie od typu szkoły i klasy - od 180 do 352 złotych na osobę.
Byłoby dla innych
Miasto otrzymało na "Wyprawkę szkolną" 477 tysięcy z Ministerstwa Edukacji Narodowej. Musiało zwrócić do ministerstwa (nie ze swojej winy) ponad 21 tysięcy. Za tyle to można było sprawić wyprawki nawet 100 kolejnym dzieciom.
- Nie wszyscy, którym taka pomoc przysługiwała, z niej skorzystali - mówi Hanna Puchalska, główny specjalista w Wydziale Edukacji ratusza.
To rodzice uczniów z miasta wypełniali wnioski o pieniądze na wyprawkę. Z tym raczej nie było kłopotu. - Problem dotyczył uczniów, którzy uczą się w szkole w naszym mieście, ale pochodzą spoza Bydgoszczy, a nawet spoza regionu. Choćby dzieci i młodzież ze szkoły dla niewidomych i słabowidzących im. Braille'a - dodaje Puchalska. - Ułatwieniem dla uczniów spoza miasta miało być to, że nie rodzice, a wychowawca klasy lub pedagog mógł wypisać wniosek. Potem rodzice mieli przedstawić rachunki za zakup książek. Na 74 uprawnionych uczniów ze szkoły im. Braille'a połowa nie rozliczyła się.
Nie wszystko wydali
Niektórzy rodzice uczniów z innych szkół wykorzystali niepełne kwoty. Urzędnicy nawet w grudniu przyjmowali dokumenty, a i tak niektórzy zakwalifikowani się nie zgłosili.
W efekcie 5 procent przyznanej przez ministerstwo kwoty musiało trafić z powrotem do niego.
Czytaj e-wydanie »