W nocy z niedzieli na poniedziałek pomocy lekarzy potrzebował około 7-letni chłopiec. Jadąca do niego karetka, po godz. 21 utknęła jednak w zaspie na polnej drodze w Brudzawkach. Nie mogła wyrwać się ze śnieżnej przeszkody. Medycy na własnych nogach musieli iść 2 kilometry, do domu, w którym czekał ranny chłopiec.
W tym czasie karetkę z zaspy uwolnić próbowali okoliczni mieszkańcy. Bez skutku. Udało się to dopiero, gdy na miejsce przyjechali strażacy. - W wydobyciu pojazdu pomogli ochotnicy z OSP w Książkach - mówi Ireneusz Wiśniewski, rzecznik wąbrzeskiej komendy PSP.
Wyciągniętej ze śniegu karetce udało się dojechać do posesji. I zabrać dziecko, które musiało zostać przewiezione do szpitala w Grudziądzu.
Przeczytaj także: W ramach oszczędności w karetkach nie włącza się ogrzewania?
W tym przypadku czas nie decydował o życiu pacjenta, ale nietrudno wyobrazić sobie, że mogłoby tak być.
- Karetki nie są autami terenowymi i kłopoty z dojazdem zdarzają się w całym powiecie, gdy np. po opadach śniegu polne drogi stają się nieprzejezdne - przyznaje Grzegorz Sagan z Nowego Szpitala w Wąbrzeźnie. Co zaleca? - Aby osoby, które wzywają pomoc nie tylko podawały swój adres, ale także informowały w jaki sposób najłatwiej do nich dojechać. Bo kierowca karetki wybiera zawsze drogę najkrótszą, która wcale nie musi okazać się najszybszą i najdogodniejszą - mówi Grzegorz Sagan.
Krzysztof Zieliński, zastępca wójta gminy Książki o zdarzeniu w Brudzawkach dowiedział się od reportera "Pomorskiej". - Sprawdzimy czy trakt był odśnieżony - obiecał. Wyjaśniając, że odśnieżanie polnych dróg prowadzone jest na wniosek mieszkających przy nich osób.