Skończyło się na tym, że trzeba było zająć się bagrowaniem stawu, do którego - zgodnie z projektem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Administracji - po remoncie szosy przecinającej wieś zaczęto odprowadzać wodę z 2 -kilometrowego odcinka tej drogi.
Staw okazał się za mały i woda zalewała okolicę. Trzeba było wybagrować staw. I wybagrowano. Na brzegu zalega nie tylko szlam, również stare opony, pnie drzew, które nikt już nie wie, jak tu trafiły.
- Mamy czas do października - usłyszeliśmy wczoraj w Skanskiej - firmie, która jest wykonawcą robót. - Urobek z bagrowania musi wyschnąć, by można go było wywieźć bez uszczerbku dla dróg lokalnych.
- Długo przecież nie padało, sucho jest. Prędzej wiatr rozwieje, niż oni wywiozą - mówią mieszkańcy Tryszczyna.