Grudziądz. W LOKu można było przecwiczyć lekcję z wypadków.
Na szczęście to tylko symulacje wypadków. Ale jakże pouczające.
Na pierwszy ogień idę przekonać się, co może się stać przy nagłym uderzeniu np. w mur, drzewo, inne auto. Siadam w fotelu, zapinam pas. Jadę. Sekunda, dwie, kolizja i szarpnięcie. Bardzo mocne szarpnięcie. Czuję jak pas wbija mi się w klatkę piersiową. Boleśnie. Ale gdyby nie on, wyleciałabym w powietrze, jak kula wystrzelona z armaty.
Przeczytaj również: Jazda bez trzymanki, czyli symulator dachowania
Siła uderzenia jest wielka
Dopiero po "czołówce" instruktor uświadamia mnie, że "jechałam" z prędkością zaledwie 8-10 km/h. To nieprawdopodobne! Moja wyobraźnia uaktywnia się i zaczynam myśleć sobie, co by było przy prędkości choćby 50 km/h...
Podobne dylematy mają kolejni śmiałkowie, którzy tak jak ja postanowili przetestować symulatory wypadków. W niedzielę stanęły one na placu Ośrodka Szkolenia Kierowców Ligi Obrony Kraju w Grudziądzu. - Taką próbę na sucho każdy kierowca powinien przeżyć chociaż raz - podkreśla Stefan Kulkowski z LOK -u. - Szybciej wówczas zdejmowałby nogę z gazu.
Zobacz też: Pokazali wypadek na przejeździe kolejowym w Mogilnie - by było bezpieczniej [zdjęcia]
Próba druga. Wsiadam do nowej toyoty. - Proszę zdjąć okulary - mówi Jerzy Wendzlewicz, też z LOK-u. - Na własnej skórze przekona się pani, że to dla pani bezpieczeństwa.
Zapinam pasy. Startujemy. Gdy czuję, że samochód zaczyna się obracać, moje ręce kurczowo trzymają kierownicę. Tylko dzięki niej panuję nad ciałem i w tych ułamkach sekund tym bardziej uświadamiam sobie, jak ważny jest zapięty pas. Gdyby nie on, nie miałabym szans na utrzymanie się w fotelu. "Latałabym" po aucie niczym piórko w zamkniętej i obracającej się na wszystkie strony - puszce.
Po opuszczeniu symulatora zdaję sobie jeszcze sprawę, że wszystkie przedmioty które wożę na półce czy fotelu pasażera: torebka, butelka z wodą i futerał od okularów, w momencie dachowania, stają się niebezpieczne. Rozsypałyby się w oka mgnieniu po całym samochodzie i pospadały na mnie z ogromną siłą. Wniosek: moje "gadżety" wylądują od teraz w zatrzaskiwanej skrytce i bagażniku.
Swoimi wrażeniami dzieli się ze mną też Michał Lamparski, żołnierz zawodowy: - Bez pasów człowiek nie ma szans, odbija się jak piłeczka, "lata" po samochodzie jak chorągiewka. Cieszę się, że miałem okazję przeżyć takie "wypadki". Na szczęście tylko na symulatorach.
Spróbuj też! Warto
Samochód-symulator, którym grudziądzanie mieli szansę dachować to "nówka" wyprodukowana przez Instytut Transportu Drogowego na zamówienie LOK-u. Możliwość jego przetestowania mieli już także mieszkańcy Żnina. Kolejne ćwiczenia, w następny weekend, zaplanowano w Olsztynie.
Taką "lekcję" polecam wszystkim kierowcom. Ja zapamiętam ją na długo. Z nadzieją, że nigdy nie zweryfikuję symulacji z rzeczywistością.
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje