Krew, pot i łzy - tak sportowcy określają Bieg Rzeźnika. Nazwa jest nieprzypadkowa.
- Bieszczady, prawie 80 kilometrów do pokonania, paraliżujący ból, lejący deszcz, chłód i wiatr, zwały błota. Zmęczenie nie do opisania - dzieli się wrażeniami torunianin Witold Orcholski, który pobiegł w parze z Anną Arseniuk. - Bieg Rzeźnika to nie uliczny maraton. Tutaj nie liczy się wynik, ale sam fakt, że udało się dotrzeć do mety - co piąta para odpada. Jestem bardzo dumny z Ani. Nie kojarzę, żeby inna kobieta z naszego regionu ukończyła Rzeźnika.
To nie deptanie asfaltu
Gdy pierwszy raz biegłem zabiegając o coś więcej niż dobry wynik, biegłem przekonany, że zabiegam o czyjeś lepsze jutro. Gdyby nie to, pokłady energii szybko by się wyczerpały. Wiedziałem, że nie mogę zawieźć.
Kogo? Pana Witolda i panią Annę trzymała przy siłach myśl o młodych podopiecznych fundacji "Dorotkowo". Zadecydowali bowiem, że to właśnie dla dzieci z wadami genetycznymi, wystartują w czterech najcięższych biegach w Polsce. I postawili przed sobą cel -pokonanie w górach trzystu kilometrów i zaliczenie 15 tysięcy metrów przewyższenia!
- Wielu rodziców dzieci z zespołem Downa zamyka się w domach, ukrywa przed światem - podkreśla pan Witold. - Chcemy, żeby nie czuli się wykluczeni, gorsi. Bo i czego mają się wstydzić? Stąd właśnie pomysł na projekt "Zabiegamy o Dorotkowo".
Fundacja wspiera trzydziestu podopiecznych i ich rodziców. Dzieci mogą liczyć na pomoc logopedyczną czy rehabilitację.
Czytaj także: Czy zespól Downa można leczyć?
Ale nie tylko
- W naszym gronie jest kilkoro maleństw, są też nastolatki, jednak najliczniejszą grupę stanowią maluchy w wieku od pięciu do dziesięciu lat - wylicza Katarzyna Minczykowska-Targowska, prezeska Fundacji na rzecz Doroty Targowskiej i jej Przyjaciół. I dodaje: - Nawiązały się przyjaźnie. Przykład? Moja córcia znalazła w "Dorotkowie" dwie psiapsiółki, w weekendy spotykają się na pidżama party.
Raz na dwa miesiące zbierają się rodzice.
- Plotkujemy przy kawie, dzielimy doświadczeniami - opowiada pani Katarzyna. - To, co robią pani Ania i pan Witek, jest niezmiernie ważne. Dzięki nim, więcej osób może usłyszeć o "Dorotkowie" i naszej działalności.
Będzie jeszcze trudniej
Kolejne wyzwanie, które postawili sobie sportowcy to pokonanie karkonoskich szczytów. Oczywiście, w biegu.
- Niby trasa krótsza (44 kilometry), ale zawody znacznie cięższe niż Bieg Rzeźnika - dodaje pan Witold. - Dlaczego? Wszystko przez wyjątkowo trudny, górzysty teren. Na Maraton Karkonoski zjedzie się śmietanka biegaczy z całej Europy, trzeba dać z siebie wszystko. Chcielibyśmy, by na konto fundacji wpłynęła choć jedna złotówka za każdy metr przewyższenia, które pokonamy.
Chcesz pomóc podopiecznym z "Dorotkowa"? A może wychowujesz dziecko z Zespołem Downa? Zajrzyj koniecznie na stronę www.dorotkowo.pl.
Czytaj e-wydanie »